***
- Idealny pomysł. - przeniosłam wzrok na dziewczyny uśmiechając się szeroko, jakbym chciała zrobić komuś na złość.
- Sel... nie możesz... Będziesz miała przechlapane. - Ashley wstała.
- Niby dlaczego nie? - uśmiechnęłam się sarkastycznie. - Ashley, idziemy się bawić, wszystko w porządku. Wrócę do domu przed tym zanim wpadnę w kłopoty. - uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że kupiła to co właśnie powiedziałam.
Ashley głośne wzdechnęła. Przewróciła oczami i w końcu powiedziała.
- Dobra... Jeśli jesteś tego pewna... Tylko ja cię holować nie będę. A jeśli wpadniesz w kłopoty nie myśl, że będę obrywać po łbie za ciebie. - ostrzegła a ja przygryzłam wnętrze policzka i spuściłam wzrok.
- Dobrze...mamo. - odpowiedziałam z naciskiem na "mamo". Ashley przewróciła oczami dokańczając swoje piwo i wyrzucając wypalający się już filter, a pozostałe dziewczyny parsknęły śmiechem.
- To idziemy czy wolicie tu tak siedzieć? - powiedziałam z irytacją. Minuta, dwie, trzy, a one nic. -Haloo... Ziemia do Demi, Kels i Ash... Idziemy? Dzwonimy do chłopaków?
Dziewczyny spoglądały tylko na siebie.Wyczuwały, że ta impreza źle się skończy.
- Zadzwonie do Alfreda. - Powiedziała Kels.
- Dzwoń, niech szybko przychodzą, chcę się zabawić. - zachowywałam się, jakbym wzięła amfetaminę... Chciałam alkoholu teraz, natychmiast, już... To nie było do mnie podobne.
Dziewczyny znowu spojrzały na siebie porozumiewawczo.
- Sel... jesteś pewn... - próbowała zapytać Demi ale jej przerwałam.
- Tak, całkowicie jestem pewna. - posłałam jej uspokajający uśmiech. Dziewczyny się zmieszały. Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka i zamknęłam oczy. Spojrzałam w niebo po chwili. Wyłączyłam się ze świata, nie myśląc o niczym konkretnym. Po prostu wpatrywałam się w niebo, które było bezchmurne, więc nawet nie mogłam szukać jakiś dziwnych kształtów czy zwierzątek na nim.
- Mamy piękne niebo... - powiedziałam po chwili. - Za ile chłopcy tu będą? - zapytałam patrząc dalej na niebo.
- Sel. Powiedziałam przed chwilą, że chłopcy będą za jakieś 10 minut... Gdzie ty miałaś głowę, gdy to mówiłam? Tylko Ryan nie może, bo jedzie na jakieś zakupy z mamą.
- Mhm... - odłożyłam piwo i odchyliłam głowę do tyłu tak, że teraz szyję podpierałam, żeby móc patrzeć na niebo.
Nie mam pojęcia, kiedy te 10 minut minęło, wydawało się sekundami. Pierwszy przyszedł Alfredo.
- Cóż to za melanż się szykuję, siostra? - uśmiechnął się do mnie ukazując uśmiech, który od razu poprawił mi humor.
- Idziemy na grubyyyyyyy melanż, brat. - posłałam mu łobuzerskie spojrzenie, starając się, żeby nie zauważył mojego podłego nastroju.
- Al... Selena trochę dziś fiksuje... - poskarżyła się Ash. Kiedy usłyszałam słowa wypływające z jej ust... Miałam ochotę ją udusić.
*Dzięki, Ash, kurwa... Najlepsza przyjaciółko...*
Alfredo spojrzał na mnie niepewny tego co powinien powiedzieć. Zawsze potrafi wykryć u mnie zły nastrój, niepewność bądź po prostu pustke. Jest niczym radar. Tak... To chyba bardzo dobre porównanie. Ale tym razem potrafiłam udawać nawet przed nim, że wszystko jest w porządku.
Po chwili pojawił się Scoot, James i Kayle.
- To co, gotowi na grube melo? - zapytałam. Każdy tylko spojrzał po sobie - No kuuurde nie bądźcie tak pesymistycznie nastawieni do pomysłu. Mówię Wam, póki nie spróbujecie to się nie dowiecie. Leggo! - widziałam po ich minach, że nie byli zadowoleni z jakże błyskotliwego pomysłu Kels, ale cóż. Demi i Kels szły przodem, a ja z Ash zaraz za nimi. Chłopcy robili za obstawę i szli z tyłu. Po kilku minutach doszliśmy do domu naszego dobrego znajomego, Marcusa. On zawsze miał czas żeby zrobić jakąś imprezę. Nawet w dziesięć osób, ale zawsze było grubo.
- Dobra, to ja dzwonię do Beatles'a. - powiedział Fredro wyjmując swojego złoma z kieszeni. Możecie zapytać, dlaczego złom. Otóż dlatego, że Alfredo jest przywiązany do swojego iPhona 3. Wygląda on jakby przeszedł przez III wojnę światową, ale mimo wszystko Fredro nie potrafi się z nim rozstać.
- Siema Beatles, wyjdź przed dom. Rodzinka ma do ciebie romans. - powiedział Fredro, a Marcus za sekundę pojawił się w drzwiach swojego domu.
- A wyjebać Ci ty, kurwa downie?! - zapytał Marcus Fredra uśmiechając się, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a chłopaki złączyli dłonie w braterskim uścisku. - Siema młotki - zwrócił się do nas wszystkich. - Co Was do mnie sprowadza.
- Bo wiesz... - zaczęłam niepewnie. - Jest taka sprawa, że no...
- Dobra, nie mów więcej. Dajcie mi pięć minut i jestem spowrotem. - odpowiedział Marcus z uśmiechem na twarzy i zniknął za drzwiami domu. My usiedliśmy na schodach i czekaliśmy. Wtedy dostałam sms od nieznajomego numeru.
" Myślisz, że ode mnie uciekniesz? Upijesz się, a Ash bezpiecznie Cię doprowadzi do domu bez żadnych problemów? No to się mylisz skarbie. Jestem bliżej niż Ci się wydaję . -Justin"
*Kurwa mać! On nigdy nie przestanie mnie nękać? Nigdy się od niego nie uwolnię... On jest jakiś pierdolnięty na umysł, naprawdę. Niech mnie trzymają z dala od niego, bo jak Boga kocham, kiedyś nie wytrzymam i mu zajebię w ten jego głupi łeb! Boże Selly, jak ty mogłaś być z takim idiotom?! Dopiero teraz zaczynam naprawdę dostrzegać, w jakie gówno się wkopałam będąc z Justinem w związku... To nigdy się nie skończy, będzie za mną chodzić chyba do usranej śmierci i jeden dzień dłużej!*
Fredro zobaczył, że coś ze mną nie tak. Wyrwał mi z ręki telefon i przeczytał widniejącą na nim wiadomość. Spojrzał na mnie, po czym objął mnie opiekuńczo swoim wielkim ramieniem. Uwielbiałam kiedy mnie przytulał, był taki misiowaty i czułam się bezpiecznie przy nim.
- Nie martw się, ten gnojek Cię nie dopadnie, póki jesteś z nami. A niech cię spróbuję dotknąć to znajdzie się w szpitalu połamany.Spokojnie, odprowadzę i ciebie i Ash. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, jesteś kochany. - powiedziałam i oparłam się o jego ramię.
W tym samym momencie wyszedł Beatles przed dom.
- Idziemy pić! - okrzyknął i podniósł pięści ku niebu.
Zachichotałam a Fredro uścisnął moje ramie.
- Jesteś pewna, że chcesz iść się zabawić? - spojrzał na mnie z troską. - Nie sądze, żeby to był dobry pomysł w tej chwili. - posłał mi spojrzenie, które mówiło "możesz się jeszcze wycofać".
- Fredro, jesteś moim przyjacielem. Wszystko będzie dobrze. - powiedziałam.
*taką mam nadzieję*
Zaczęliśmy iść w stronę sklepu, w którym nigdy nie było problemu ze sprzedażą alkoholu. Fredro poszedł z Jamesem. Wszyscy się śmialiśmy, przez moment zapomniałam po co właściwie tam stoimy i na co czekamy. Ale po krótkiej chwili kątem oka zauważyłam Justina idącego w moim kierunku szybkim tępem. Otworzyłam szeroko oczy nie wierząc w to co widzę.
- Siema Marcus. - kiwnął mu głową.
- Cześć. - Marcus nie był zachwycony jego obecnością w moim towarzystwie.
- Czego tu chcesz? - zapytała sucho Kels.
- Spokojnie, kochana. Przyszedłem porozmawiać z Seleną. - uśmiechnął się szeroko podchodząc bardzo blisko mnie.
- Nie będę z tobą rozmawiać. Idź stąd. - powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
W tej chwili wyszeł Alfredo z Jamesem ze skelpu uśmiechający się do siebie niosąc w reklamówce 3 butelki wódki. W jednej chwili zrzedły im miny i podeszli pomału do naszej grupki. - Demi, proszę potrzymaj to. - Fredro podszedł do Demi i wręczył jej reklamówki z miną wróżącą nic dobrego.
Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Cześć, Justin! - uśmiechnął się szeroko przysuwając mnie do siebie. Spojrzałam na niego. Widać było, że chcę, żeby Justin dał mi spokój.
- Dawno cię nie widziałem, Fredro. Co u ciebie słychać? - przysunął się do mnie i posłał wrogie spojrzenie mówiąc bardzo nonszalancko. Wszyscy patrzyli w naszym kierunku bez słowa.
- A bardzo dobrze. Sel, mam to o co prosiłaś. Możemy już iść? - Fredro uśmiechnął się do mnie.
*Nie wiem co myśleć, na prawdę nie da mi spokoju. To jest nie możliwe...*
Kiwnęłam głową nie podnosząc wzroku. Justin złapał mnie za rękę i pociągnął w swoim kierunku. Otworzyłam szeroko oczy. Za nim zdążyłam otworzyć usta, Fredro złapał jego dłoń i ostrzegł
- Lepiej ją puść. - Fredro zrobił groźną minę i spiął mięśnie pokazując, że nie żartuję a przy okazji, że jest silniejszy od Justina i ten nie wygra z nim.
Ashley podniosła w przerażeniu dłonie do ust mając nadzieję, że nie nadejdzie to co później odbiję się na nas wszystkich.
- Sel, ja cię kocham. Cały czas. To ona mnie pocałowała. Nie umiem żyć bez ciebie... - powiedział żałośnie Justin.
- Tak samo jak i bez innych kobiet, Justin. - powiedział twardo Fredro. - A teraz ją puść do cholery, za nim będą mnie inni prosić, żebym przestał tłuc tobą szyby...
- Chyba powinieneś już iść, Justin. - Scoot wtrącił się stając przede mną, mówiąc spokojnie zmuszając tym Justina, żeby puścił moją rękę.
- Sel, pamiętaj, kocham cię i nigdy nie przestanę. - oświadczył Justin. - Na razie dziewczyny, trzymaj się Fredro. - uśmiechnął się sarkastycznie i odszedł. Byłam strasznie zmieszana.
***
_________________________
Koniec rozdziału drugiego. Jak się podoba? Mamy coś zmienić? PISZCIE W KOMENTARZACH! możecie również zaobserwować naszego bloga, abyśmy wiedziały czy ktoś w ogóle go czyta. Dziękujemy za ponad 150 wyświetleń, chociaż to dopiero początek. Liczymy na więcej. Buziaki :*
P.S soczek wyjeżdża, więc będę pisać kolejne 2 rozdziały sama, chyba, że będzie miała internet to wtedy będziemy się zgadywać.
~ Poranek, ~ Soczek.
***
_________________________
Koniec rozdziału drugiego. Jak się podoba? Mamy coś zmienić? PISZCIE W KOMENTARZACH! możecie również zaobserwować naszego bloga, abyśmy wiedziały czy ktoś w ogóle go czyta. Dziękujemy za ponad 150 wyświetleń, chociaż to dopiero początek. Liczymy na więcej. Buziaki :*
P.S soczek wyjeżdża, więc będę pisać kolejne 2 rozdziały sama, chyba, że będzie miała internet to wtedy będziemy się zgadywać.
~ Poranek, ~ Soczek.