wtorek, 23 lipca 2013

#1 on mi nie da spokoju...

***
Został tydzień do rozpoczęcia roku szkolnego. Na samą myśl chcę mi się rzygać... Ale jest tego plus, poznam nowych ludzi, nowych chłopaków. Chociaż niekoniecznie pragnę doznawać nowych związków. Jeszcze nie odchorowałam mojego ostatniego z tym zdrajcą, Justinem. 
Rozmyślając, leżąc na łóżku i wpatrując się w sufit mojego pokoju, zaczęłam myśleć o Justinie. 
- Kurwa dlaczego mi to zrobił?! Nienawidzę go... - wzdychałam sama do siebie pocierając oczy pragnąc aby wspomnienia nie wzięły w górę. 
-Selena! Selena, zejdź tutaj! Musimy porozmawiać! - nagle wyrwał mnie z zamyśleń głos mamy dobiegający z kuchni. 
-Co ona robi w domu o tej porze? -powiedziałam sama do siebie unosząc brwi. 
Schodząc schodami na dół do kuchni przywitałam mamę.
- Hej. Nie powinnaś być teraz w pracy? - zapytałam z podejrzeniem. 
- Czy załatwiłaś książki do nowej szkoły? Za tydzień rozpoczynasz nowy rok szkolny, młoda damo. - nie odpowiadając na moje pytanie, sama mi zadała zmieniając temat przy czym wydawała się być bardzo poirytowana. Przewróciłam oczami.
-Nie. Jeszcze nie. Miałam pojechać dzisiaj z Ashley, ale jej siostra poprosiła ją o pomoc w czymś. - powiedziałam podchodząc do lodówki, wyjmując sok pomarańczowy.
- Mhm... no dobra. Tylko to chciałam wiedzieć. Możesz już iść.
- Dzięki za pozwolenie, mamuś. - powiedziałam z przekąsem.
Wchodząc na górę do swojego pokoju myślałam aby wyjść na spacer. Słońce świeci i chcę  mi się palić... rzucając się na swoje łóżko zaczęłam szukać swojego telefonu. Pod poduszką nie było, pod kołdrą nie było... 
-Kurwa, gdzie ten zasrany telefon... - powiedziałam już zezłoszczona. - A tuuutaj. - zaśmiałąm się sztucznie, podchodząc do telefonu leżącego na komodzie.
Wybrałam numer telefonu do Ashley zastanawiając się, czy załatwiła to co miała załatwić z siostrą i czy jest już wolna, żeby poświęcić mi choć odrobinę czasu. Jeden sygnał... nic. Drugi sygnał... nic. Trzeci sygnał... nic.
- Kurde po co ci telefon skoro go nie odbierasz. - powiedziałam bardziej do siebie niż do telefonu, który akurat odebrała Ashley.
- Hej, kochana. Miałam akurat do ciebie dzwonić. Wyprzedziłaś mnie. Jak ci dzień mija? - zapytała wesoło.
- Bardziej niż beznadziejnie... Czy możemy się spotkać i pójść na naszą ławkę? - zapytałam ze zrezygnowaniem.
- Sel... czy coś się stało? 
- Wracają wspomnienia z Justinem. - odparłam co raz bardziej zdenerwowana. - To jak? - ponaglałam.
- Jasne, że tak. Chodź w stronę mojego domu. -powiedziała z troską przerywając połączenie.
Przebrałam się z szarego dresu i różowej koszulki na obcisłe szorty i białą koszulkę z dużym czarnym krzyżem na środku i wzięłam torebkę, klucze i zapalniczkę. Kiedy zeszłam na dół stając przy frontowych drzwiach wrzasnęłam
-Mamoo! Wychodzę z Ashley na spacer! Wrócę późno!
-Nie ma mowy, żebyś wracała po godzinie 22, Seleno! Ja idę do pracy a ty masz dopiero 16 lat i idziesz do szkoły średniej! O 22 w domu i bez dyskusji! - odparła.
-Dobra! - odpowiedziałam i wyszłam po czym przygryzając wnętrze policzka otworzyłam torebkę i jak najszybciej pragnąc zapalić papierosa przebiegłam jakieś 5 metrów w kierunku domu Ashley i odpaliłam fajkę zaciągając się mocno i chwilę przydtrzymując w płucach szkodliwy trunek. Z każdą myślą o dyscyplinarnej mamie i jej rygorystycznym podejściu do mnie łączących się z myślami o Justinie, byłam tak zdenerwowana, że nie zauważyłam nawet kiedy wpadłam na... Justina.
- Możemy porozmawiać? - powiedział przytrzymując moją rękę. - Proszę cię.
- Puść mnie. Teraz. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Sel! Ja na prawdę tego żałuję! Nie chciałem tego. Błagam Cię, porozmawiajmy. - ciągnął ignorując to co przed chwilą do niego powiedziałam.
- Nie mamy o czym... Nie chcę Cię znać. - powiedziałam patrząc mu w oczy. 
Poluźnił uścisk cały czas patrząc mi w oczy. Odwróciłam wzrok i orientując się, że nie trzyma mojej ręki tak mocno, wyrwałam się i odeszłam czując za sobą cały czas jego wzrok.
- Cholerny dupek. - pokręciłam głową dopalając papierosa i wyrzucając filter. Zanim się zorientowałam byłam już przy domu Ashley. Zadzwoniłam do drzwi. Po kilku sekundach pojawiła się w nich ona. Chyba wywnioskowała z mojej miny, że nie jest za dobrze.
-Witaj kochanie...Co się stało?! - napotykając na mój wzrok Ashley przypomniała sobie o naszej rozmowie przez telefon. - Co się dzieje? Znów przyszedł pod twój dom? - powiedziała delikatnie, wyczuwając, że jestem co raz bliższa wybuchnięcia płaczem.
- Nienawidzę go... - syknęłam. - Za ile możemy wyjść? Mam ochotę na piwo i fajkę...
Ashley na mnie spojrzała. Wiedziała już, że jestem na granicy. 
- Okej, poczekaj, wezmę torebkę, pieniądze i kluczę i możemy wychodzić. Chodź ze mną na chwilę do pokoju..- posłała mi proszące spojrzenie.
Poszłam za nią do jej pokoju, gdzie wisiało mnóstwo naszych wspólnych zdjęć. Naszej wspaniałej czwórki i chłopców. Oczywiście wszystkie zdjęcia jakie mieliśmy wspólnie z Justinem zniknęły zaraz z ramek i ścian po zerwaniu z nim kontaktu. Ashley wzięła niezbędne jej rzeczy i wyszłyśmy z jej domu. Wyjęłam mojego iPhona i wybrałam numer do Kelsey. Jeden sygnał... drugi... trzeci...
- Co jest ? - odezwała się miła osoba po drugiej stronie. 
- Potrzebuję Cię teraz, zaraz, już. Pędem na naszą ławkę. - powiedziałam szybko i trochę niezrozumiale. Kelsey chyba wyczuła, że coś jest nie tak, więc nie dopytywała o więcej szczegółów, tylko powiedziała że zaraz przybiegnie. Kiedy ja rozmawiałam z Kels, Ashley zadzwoniła w tym samym czasie do Demi. Nie minęło dziesięć minut, byłyśmy już w komplecie. 
- A chłopcy? - zapytała Demi.
- To babska sprawa. Chodźmy po piwo, potem Wam powiem o co chodzi. 
Poszłyśmy po piwo, kupiłyśmny jeszcze dwie paczki fajek i wróciłyśmy do naszego miejsca. Otworzyłyśmy nasze puszki z piwem i wypiłyśmy po łyku. Alkoholowy napój przyjemnie podrażnił mój przełyk. Tego mi się chciało. Dodatkowo odpaliłam papierosa. Mocno się zaciągnęłam i wypuściłam trucizne z płuc.
- Dobra, to o co chodzi? - zaczęła Kelsey. Spojrzałam na nią wzrokiem weź-mnie-nie-wkurwiaj i wypiłam kolejny łyk ze swojego piwa i zaciągając się mocno kolejnym buchem z fajki. 
- No kogo mogłam spotkać jak nie tego frajera Justina! - wykrzyczałam unosząc ręce do góry. - Chciał porozmawiać, jakby było o czym. Czy on nie może zrozumieć, że nic, kurwa dla mnie już nie znaczy i chcę się pozbyć go z mojego życia raz na zawsze?! - zrezygnowana zakryłam twarz dłońmi. Na moim prawym ramieniu poczułam dłoń Demi, która lekko masowała mnie po ramieniu żebym się uspokoiła. 
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo - zaczęła Demi. - Nie możesz o nim zapomnieć raz na zawsze, to normalne, że będziecie się spotykać w autobusie czy na mieście, bo mieszkacie w jednym miejscu. Możesz go unikać, ale to też nie jest wyjście. 
- Demi... on mnie prześladuję. Codziennie piszę do mnie wiadomości, dzisiaj szarpnął mną kiedy nie chciałam z nim rozmawiać i pieprzył, że wszystkiego żałuję... Zaczynam mieć dość... -powiedziałam patrząc w niebo ze łzami w oczach.
- Masz nas... zawsze i o każdej porze. Może pójdziemy się bawić? - zaproponowała Kels. Ashley wytrzeszczyła oczy i pokręciła znacząco głową. 
*a co mi tam... zobaczymy jak się umiem bawić*
- Idealny pomysł. - przeniosłam wzrok na dziewczyny uśmiechając się szeroko, jakbym chciała zrobić komuś na złość.
***
____________________________________________________

Czeeeść, miłego czytania, mamy nadzieję, że pierwszy rozdział jakoś chociaż trochę was zaciekawi. Jutro zabieramy się do pisania następnego, ale tak jak pisałyśmy, dodawać będziemy raz w tygodniu bądź co dwa tygodnie w zależności z pewnymi sprawami. DZIĘKI za uwagę :))

1 komentarz: