*Prov. Justin*
*Kurwa mać... znowu jej matka wpierdala się tam gdzie jej się nie chcę*
Wychodząc od Seleny zastanawiałem się nad tym wszystkim, nad tym czy na prawdę ją kocham czy to tylko tęsknota za uczuciem, jej łatwo-wiernością, że wszystko łyka co się jej podrzuci i za jej ciałem, którego nie dała mi jeszcze skosztować. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Znowu jest moja. - uśmieszek nie mógł zejść z mojej twarzy. - Śmieszna laseczka.We wszystko uwierzy. - powiedziałem sam do siebie wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i odpalając jednego jednak ból w przedramieniu zmienił mój tok myślenia i uśmiech jednak wyparował.
- Jeszcze się z nimi policzę, skurwiele. - stwierdziłem zaczynając marzyć już o łóżku. - Ale zrobię to jutro... -pomyślałem z przekąsem.
Kiedy doszedłem do domu rzuciłem kurtkę w kąt przedpokoju i od razu udałem się w kierunku łóżka. Byłem wykończony, ten dzień był pełen niespodzianek i różnych przeżyć.
Sen jednak nie był mi dany. Długo nie mogłem zasnąć, bo co się kurwa ruszyłem, to umierałem z bólu. Ładnie mnie potłukli. Niewdzięczni frajerzy. Wkurwiony wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni zobaczyć czy przypadkiem w szafce nie mam jakiś zajebistych przeciwbólowych tabletek.
- Kurwa jebana mać. - przekląłem pod nosem potykając się o dywan na przedpokoju. O mało co nie zjebałem się ze schodów.
Wkurwiony podszedłem do szafki, otworzyłem ją i dzięki bogu znalazłem to czego potrzebowałem. Wziąłem trzy różne tabletki na złagodzenie tego jakże chujowego bólu i znów udałem się na górę do swojego pokoju. Każdy ruch sprawiał mi ból, ale obecnie miałem to w dupie, bo jedne czego chciałem to zasnąć, bo kurwa już nie dawałem rady. I w końcu się udało... Obudziłem się całkiem wcześnie i kiedy wstałem, poczułem, że moja głowa boli niemiłosiernie. Poszedłem do łazienki i kiedy zobaczyłem rozcięcie na policzku i śliwę pod lewym okiem stwierdziłem, że to nie może im ujść płazem. Nie byłoby to w moim stylu a Fredo z innymi raczej wiedzą, czego można się po mnie spodziewać, kiedy ktoś nadepnie mi na odcisk. Selena sama też się o tym przekonała. Zdecydowałem się na zimny prysznic. Od razu zrobiło mi się lepiej kiedy wyszedłem spod niego. Nałożyłem na siebie dresy i zszedłem coś zjeść. Na szczęście mama wyszła a ojciec... pewnie poszedł chlać jak to on przecież... Zrobiłem tosty i wyciągnąłem kartkę i długopis z którejś z szuflad. Napisałem na niej: "Potrzeby własne dla Freda i "ziomków''.
1. Zamówić H&K USP EXPERT 9 mm od Janathana.
2. Zorganizować spotkanie z Fredrem tak aby Selena się niczego nie domyśliła.
3. SKOPAĆ IM DUPĘ TAK, ABY POŻAŁOWALI, ŻE WYSZLI Z CIPSK SWOICH MATEK.
4. Nie pozwolić Sel, aby się dowiedziała o czymkolwiek.
I w tym momencie zabrzmiały wibracje w moim telefonie. Dostałem wiadomość.
Od: Sel <3
Hej, kochanie. Możemy się dziś spotkać? Chcę ci jakoś wynagrodzić to wszystko co się wczoraj wydarzyło.
Do: Sel <3
Tak, skarbie. Potrzebuję twojego ciepła, choć jest 30*C. Możesz wpaść nawet teraz. Jestem sam w domu, chyba pamiętasz jeszcze gdzie mieszkam? :*
Od: Sel <3
Tak, pamiętam. Przecież to oczywiste. Tak więc, będę za jakąś godzinkę. Do zobaczenia :*
Uśmiech od razu wtargnął się na moją twarz. Zaczynam znów zyskać to, co straciłem.
Do: Sel <3
Czekam na Ciebie kochanie, już nie mogę się doczekać. :*
Zjadłem tosty, a brudny talerz wjebałem do zlewu. Żeby nie było, że jestem fleją, zacząłem mniej więcej ogarniać chatę przed przyjściem jakże spodziewanego niespodziewanego gościa. Wszystkie ujebane naczynia poprzynosiłem do kuchni, wytarłem stół w salonie, poukładałem ładnie poduszeczki i pościerałem kurze. Co jest ze mną? Przecież to tylko Selena przychodzi, nawet jak wcześniej byliśmy razem tak się nie starałem... Chyba coś mi się dzieje. Schowałem listę w swoim pokoju na piętrze w łazience pod umywalką. Przecież tam nie zajrzy. Usiadłem przed laptopem w celu napisania maila do Jonathana. Zacząłem pisać, że musimy się spotkać, że mam do niego prośbę. Zawsze tak do niego piszę w sprawie interesów. Tylko ten jebany debil nigdy nie sprawdza poczty w odpowiedni sposób. I nagle zaskoczył mnie dzwonek do drzwi. Czy to możliwe, że godzina tak szybko minęła? Spojrzałem na zegarek.
- O żesz kurwa... To Selena. - Zamknąłem laptopa i podszedłem do drzwi. Wciąż byłem tylko w dresach, bez bokserek i bez koszulki. Otworzyłem drzwi a za nimi stała ONA. W przepięknej sukience. Była czarna, krótka, z duży, dekoltem uwydatniającym jej kobiece kształty a rękawy były zrobione koronkowo. Od razu zacząłem mieć ochotę na moją dziewczynę.
- Hej. - powiedziała nieśmiało, jakby się trochę wstydziła tego, że wygląda naprawdę seksownie i zmysłowo w tej kiecce.
- No cześć kochanie. - odpowiedziałem i zaprosiłem ją gestem ręki do środka. Nie czekając długo od razu chwyciłem ją za biodra i odwróciłem w swoją stronę. Oczywiście, że chciałem ją przelecieć tu i teraz, ale to byłoby niestosowne. Spojrzałem w jej piękne oczy i pocałowałem ją. Bez wahania odwzajemniła pocałunek.
- Bardzo miłe przywitanie. - odpowiedziała z satysfakcjonującym mnie uśmiechem na twarzy.
- Takie przywitania są tylko i wyłącznie dla Ciebie. - odrzekłem. Od razu widziałem zadowolenie w jej oczach. Chyba udobruchanie jej jest jeszcze prostsze niż przed kilkoma miesiącami. - Tak więc, zapraszam do moich jakże skromnych progów na górze domu. - wypuściłem ją, a ona instynktownie chwyciła moją rękę i zaprowadziła nas na górę do mojego pokoju. Albo to moje urojenia, albo ona chciała tego samego, czego ja chciałem od momentu, kiedy ją spotkałem. Kiedy usiadła na moim łóżku zauważyłem, że jej sukienka się podsunęła i spojrzałem na nią z uśmiechem na twarzy.
- Z czego się tak cieszysz? - zaczepiła moje myśli, które uwięzły w jej widocznych dla mnie majtkach. Zacząłem mieć okropną ochotę na nią.
- Widzę twoje majteczki skarbie. Jesteś niesamowicie piękna i zaczynam mieć ochotę straszną na ciebie. - powiedziałem powoli zbliżając się do niej.
- Czyżby? - uśmieszek wtargnął na jej idealną twarz. - To podejdź tutaj do mnie. - pokazała wskazującym palcem. Nie mogłem się jej oprzeć i podszedłem bliżej niej.
- Justin. pocałuj mnie. - objęła mnie w pasie i przybliżając mnie do siebie pocałowała mnie w szyję.
Nie chciałem niczego przedłużać, skoro sama była chętna. Zacząłem ją namiętnie całować. Skończyło się na tym, że byłem nad nią. Delikatnie zacząłem pieścić jej skórę szyi, i mimo, że wiedziałem, że ma tam największe łaskotki wiedziałem, że to kocha. Tylko ją nakręcałem do dalszego działania. Powoli zacząłem zjeżdżać w dól, obdarowując ją coraz to mokrzejszymi pocałunkami. Mogłem usłyszeć jej płytsze oddechy. To było to, co mnie nakręcało jeszcze bardziej. Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka, a ja zacząłem dochodzić do jej piersi. Jej oddech mówił mi wszystko. Szedłem za ciosem. Była perfekcyjna w każdym calu. Zacząłem całować ją po piersiach, a rękami jeździłem delikatnie po jej udach, zbliżając się coraz bardziej do jej "strefy". Nigdy nie pozwała nam dociągnąć wszystkiego do końca. Nagle podniosłem się i natarczywie naparłem na jej usta, chcąc poczuć jej język w swoich ustach i dociskając swoje ciało do jej aby poczuła jaki jestem podniecony. Zaczęła drapać mnie swoimi paznokciami po żebrach chcąc czegoś więcej. Przynajmniej mnie się tak wydawało. Zacząłem robić okrężne ruchy w około jej wewnętrznej części ud a Sel nagle swoją dłonią chwyciła moją i nasunęła na jej intymną strefę. Zacząłem przez jej majtki z koronki kręcić okrężne ruchy w około jej łechtaczki a jej oddech przyspieszał. Przyglądałem się jej uważnie, chciałem zarejestrować jej reakcję w mózgu. Chciała więcej i mnie to zadowalało. Włożyłem rękę pod jej majtki. Kurwa, była tak zajebiście mokra, a ja tak podniecony, że bez wahania wszedłbym w nią i zaczął pieprzyć ile miałbym sił. Ale teraz nie o to mi chodziło. Jednym palcem bawiłem się jej łechtaczką, a drugim zacząłem wchodzić do jej wnętrza. Powtórzyłem to kilka razy, a ona napierała na mnie swoimi biodrami chcąc zdecydowanie więcej...
____________________________________________________
my france przerywamy w tym jakże nierozstrzygniętym momencie rozdział. Ciąg dalszy, soon :*
do następnego!
~ Alex & Soczek.
wtorek, 15 lipca 2014
wtorek, 8 lipca 2014
12. W skrócie...
*Selena Prov*
Od czasu kiedy dziewczyny wyszły z mojego domu cały czas siedziałam obok Justina, który po silnych lekach usnął jak niemowlę. Nie mogłam zrozumieć jak chłopcy mogli go aż tak pobić. Wiedziałam, że kiedyś wybuchną jak wulkany, jednakże nie przypuszczałam, że tak szybko. Wiedzieli, że jest dla mnie bardzo ważną osobą, ile przez niego wycierpiałam i jak wiele dla niego poświęciłam.
- O czym tak myślisz? - powiedział nagle Justin wyrywając mnie z zamyślenia. Przetarł delikatnie zmęczoną twarz odrapanymi dłońmi.
- Martwię się... Martwię się, że znowu będą chcieli coś zrobić, nie wiem czy wybaczą ci tak jak ja... Boję się, po prostu boję. - powiedziałam przygryzając wnętrze policzka tak mocno, że po chwili poczułam krew i skrzywiłam twarz z niesmaku.
- Będzie dobrze, zadbam o ciebie, na nich mam wyjebane. Liczysz się dla mnie tylko ty, ale że oni są twoimi przyjaciółmi... - Zabłysły mu oczy. - To nic nie znaczy, odpłacę się im jeszcze.
- Justin... - poprosiłam z widocznym zmartwieniem w oczach, przestraszyłam się. - Uspokój się, to są moi przyjaciele do kurwy nędzy i nie chcę z nimi zrywać kontaktu tylko dlatego, że wróciłam do ciebie. Powinieneś robić wszystko, żeby było między nami jak najlepiej okej a nie dopierdalać tak jak ogórków kiszonych do jogurtów. Oni są moją rodziną, nie są idealni ale ich kocham. Są dla mnie bardzo ważni i TY nie rób syfu. Postaraj się nadrobić zaufanie, które straciłeś w ich oczach... - nagle poczułam, że mam kontrolę, nie do końca wiedziałam nad czym ale adrenalina napływała do mnie z każdym wypływającym słowem, które wypowiadałam. Oczy Justina rozszerzyły się, podpierając się na łokciach usiadł patrząc na mnie spode łba.
- Ty chyba sobie ze mnie, kurwa jaja robisz! Te gnoje urządzili mi prawie mordobicie, nie broniłem się bo wiem jak byś na to wszystko zareagowała i zależy mi na tobie, tylko dlatego nie oddałem ani razu jednego choćby ciosu... A ty, kurwa oczekujesz, że ja po tym wszystkim będę im te ich zajebane w dupę cipska lizał, żeby nadrobić ich zaufanie?! Sram na to ich zaufanie, ty się dla mnie liczysz a nie jacyś frajerzy i przyjaciółeczki, gdzie jedna się mnie boi a druga nigdy nie powiedziała ci prawdy co do mnie czuję... Poświęciła waszą przyjaźń, żeby zbliżyć się do mnie. I co ty na to? Dalej uważasz, że to twoja rodzina? - powiedział to nie wahając się nawet, nie zauważając jak mnie pęka serce z każdym wypowiadanym przez niego słowem. Zamurowało mnie.
- Tak, ale jednak to oni byli przy mnie cały ten jebany czas, kiedy Ciebie nie było, a moje serce było połamane na miliardy kawałeczków. Gdyby nie Fredo, nie miałbyś teraz kogo kochać... Nie miałbyś o kogo walczyć. - łzy w moich oczach ciągle narastały. Walczyłam aby nie wydostały się z moich oczu. - Postaw się na moim miejscu. Spróbuj zrozumieć też mnie. Wiem, że twoje ego na to nie pozwala, ale przełam się i wczuj się we mnie. Co ty byś zrobił w takiej sytuacji? - przerwałam na chwilę swój monolog. Justin nic się nie odzywał, więc postanowiłam mówić dalej. - Przyszedłbyś na mój pogrzeb? - zapytałam dławiąc się szlochem.
- Czekaj co? - nareszcie królewicz zdecydował się odezwać.
- No właśnie. Nawet nie masz pierdolonego pojęcia co działo się przez ten cały czas ze mną. Fredo pilnował mnie, abym nie chodziła zaćpana, pijana czy ze śladami po żyletce na nadgarstkach. Wyciągał mnie z domu często na siłę, bylebym nie była sama. Dzięki niemu odzyskałam jakiekolwiek siły i nadzieję na to, że będzie lepiej. Jednak ty byłeś zajęty swoją dupą i myśleniem tylko i wyłącznie o sobie, żeby zauważyć jaka się przez Ciebie stałam. - spuściłam wzrok na swoje ręce. Justin nic się nie odzywał. Chyba starał się w jakiś sposób mnie zrozumieć. Po ciszy, która dla mnie trwała wieki, nareszcie zdecydował się zabrać głos.
- Jeżeli jest to dla Ciebie takie ważne, spróbuję naprawić to co zjebałem. Robię to tylko ze względu na Ciebie, ponieważ nie chcę cię pod żadnym pozorem stracić. Chcę aby było jak dawniej. Ale czy oni mnie zaakceptują na nowo? - nareszcie zaczął gadać jak człowiek. - To znaczy, chodzi mi o chłopców i Demi. Czy nie będzie z tym problemu?
- Problem zawsze będzie. Większy czy mniejszy, ale trzeba starać się go rozwiązać. Jeżeli zauważą, że się starasz, wszystko powinno iść w dobrym kierunku. - spojrzałam na Justina, którego wzrok był utkwiony w oknie na przeciwko nas. - Nie chcę cię do tego zmuszać ale muszę... Choćby ze względu na wasze interesy. Jego oczy otworzyły się nagle bardzo szeroko jakby zobaczył Angeline Jolie przed sobą.
- Co ty pierdolisz?! Fredro ci wszystko powiedział?! - jego oczy znów zabłysły a żyły na szyi bardzo szybko stały się wyraźnie zarysowane, zacisnął pięści. Kiedy nie odpowiedziałam będąc zdumioną dlaczego tak się zdenerwował krzyknął- No odpowiedz kurwa!- potrząsnął mną, łzy zaczęły mocno spływać po moich policzkach.
- Puść mnie.. wydukałam jakbym bała się odpowiedzieć pani na matematyce dlaczego piszę na telefonie podczas lekcji. Tak jakby nie dowierzał własnym czynom puścił mnie, po czym spojrzał na swoje ręce tak jakby nie należały do niego.
- Ja... Przepraszam... - powiedział powoli. Chyba stracił nad sobą kontrolę.
- Selena! Wróciłam! Gdzie jes... - mama wparowała od razu do salonu. Spojrzała zdezorientowana na mnie i na Justina. - Co on tu kurwa robi? - spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem.
- Mamo, Jus...
- To ja lepiej już pójdę. - wychylił się Justin. Podniósł się z fotela, pocałował mnie w policzek. - Panią też miło widzieć. - odpowiedział mojej matce i wyszedł z domu.
- Bezczelny... - zawarczała mama. - Ale serio Selena, co ten sukinsyn tutaj robił?
- W skrócie. Chciał się pogodzić, chłopcy mu skopali tyłek, wybaczyłam mu i przyszliśmy tutaj, ponieważ chciałam go opatrzyć. - powiedziałam jednym tchem.
- Boże dziecko... Ty jesteś taka głupia czy tylko udajesz? - spojrzała w moją stronę. - Zaczynam wątpić w to, że udajesz. - dodała bez namysłu.
- Ale mamo, teraz będzie inaczej. - spojrzałam na nią smutnym wzrokiem.
- Jak inaczej? Znowu będzie cię bił, namawiał do najgorszego, znowu będziesz wrakiem nastolatki? O nie, ja na to mu nie pozwolę. A chłopcy dobrze, że mu dupę skopali. Nigdy nie lubiłam tego skurwysyna. Cwaniak jeden, pierdolony egoista. Co on sobie wyobraża pojawiając się tutaj w domu? Że przywitam go chlebem i solą? No kurwa, się chłopaczek zawiódł pewnie, bo w życiu nie miałam zamiaru go tak powitać. Najprędzej to bym mu sama r...
- Stop mamo! Wiem co byś do cholery zrobiła. Ale proszę skończ. Nie chcę tego słuchać.
- Córuś, ja tylko próbuję Ci powiedzieć, że ten chłopak znów cię zniszczy i sprowadzi na dno. Ale rób co chcesz. Jeżeli znowu tak będzie, że będziesz przez niego nie wracać na noc lub wracać pod wpływem alkoholu, nie ręczę za siebie. Nie chcę widzieć cię w takim stanie mimo tego, że ostrzegałam, prosiłam a nawet błagałam.
- Mamuś, teraz ja cię proszę, daj mi to wszystko przemyśleć. Jest późno a ja chciałabym się przespać choćby chwilkę. - poprosiłam niemal błagalnym tonem ocierając twarz z łez.
- Poczekaj chwilę... Co to do cholery ma być?! Co on ci zrobił?! - Chwytając mnie za przedramię zaczęła się przyglądać czerwono-fioletowemu plamie.
- Nic, chwyciłam się z nerwów i mocno trzymałam. Zejdzie mi do jutra. - powiedziałam wahając się czy powinnam powiedzieć jej prawdę o tym co Justin zrobił tuż przed jej przyjściem. - Dobranoc, mamo.- nie dając jej dojść do słowa wyrwałam się z jej objęcia i pokierowałam do swojego pokoju.
* Oby nic więcej się nie przytrafiło tej nocy*
*Kayle Prov.*
Wszyscy byliśmy jednomyślni co do stwierdzenia "czas zacząć wojnę z Bieberem.'' Trzeba tylko wszystko tak przeprowadzić, aby dziewczyny niczego się nie domyśliły.
- To co, najpierw wypierdalamy go z naszego zajebistego interesu, a potem niszczymy jego psychikę? - zapytałem z uśmiechem na twarzy.
- Tak dokładnie, o to mi chodzi. - odrzekł Alfredo z wyższością.
- Ale czekajcie, jeżeli jego wyjebiemy to czy nie stracimy naszych klientów? - zapytał Scoot.
- Spokojnie chłopcy, mamy u nich zaufanie. Ci ludzie ufają tylko nam. W sumie tego gnojka dawno z nami nie widzieli więc co miałoby się zmienić? - zapytałem wszystkich zebranych.
- W sumie to masz rację. Oni już wiedzą na kim mogą polegać, a kogo kopnąć w dupę... - zabrał głos Ryan.
- Właśnie... Dlatego my nic w tym nie stracimy. My możemy jedynie zyskać.
- Dobra, to od kiedy zaczynamy? - zapytał James.
- Najlepiej jak najszybciej... Musimy tylko rozpracować jaki on ma plan, a potem to już pójdzie.
- Możemy podpytać dziewczyn czy nie mają żadnych wiadomości od Seleny. - odezwał się Scoot.
- No to jedziecie z tym. Który z was pisze?
- Ja mogę napisać do Ash o ile nie poszła spać. - odpowiedział Fredo.
- Dobra, ona nam zawsze wszystko wyśpiewa, pisz. - odezwał się Ryan.
* Ashley Prov.*
Słodko sobie spałam śniąc o krainie jednorożców, gdzie byłam księżniczką, kiedy usłyszałam wibrujący telefon przy poduszce.
- Kogo kurwa Bóg opuścił. - powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam na wyświetlacz i wszystko było jasne. - Czego ten idiota ode mnie do cholery chce.
Od: Fredo
Hej młoda. Odzywała się może do Ciebie Sel?
No ja pierdole. Jest prawie północ, a ten budzi mnie tylko po to?
Do: Fredo
Siema frajerze, właśnie obudziłeś mnie z pięknego snu. Nie, nie odzywała się. Hello, jest prawie północ. Kto o zdrowych zmysłach, po imprezie jeszcze nie śpi? Chyba tylko ty. A co chcesz?
Rzuciłam telefonem na łóżko z nadzieją, że już nie odpisze bo usnął albo coś w tym stylu. Jednak się myliłam, za chwile znów słyszałam ten jebany dźwięk wibracji. Kiedyś jak boga kocham go zapierdolę.
Od: Fredo
Nie, nic tak tylko pytam. Jakby się odezwała, to daj mi znać, okej?
No kurwa naprawdę?! I tylko po to wybudzał mnie ze snu, kiedy miałam zamiar polatać na jednorożcu?!
Do: Fredo
Dobra, napiszę. Tymczasem spierdalam do mojej krainy, gdzie jestem księżniczką i wszystko mogę. Nara pacanie.
Odpisałam szybko na wiadomość, wyłączyłam te jebane wibracje i jebnęłam telefonem gdzieś na drugi koniec pokoju. Dziękuję za uwagę, wracam rządzić tym pięknym światem w mojej wyobraźni.
Od czasu kiedy dziewczyny wyszły z mojego domu cały czas siedziałam obok Justina, który po silnych lekach usnął jak niemowlę. Nie mogłam zrozumieć jak chłopcy mogli go aż tak pobić. Wiedziałam, że kiedyś wybuchną jak wulkany, jednakże nie przypuszczałam, że tak szybko. Wiedzieli, że jest dla mnie bardzo ważną osobą, ile przez niego wycierpiałam i jak wiele dla niego poświęciłam.
- O czym tak myślisz? - powiedział nagle Justin wyrywając mnie z zamyślenia. Przetarł delikatnie zmęczoną twarz odrapanymi dłońmi.
- Martwię się... Martwię się, że znowu będą chcieli coś zrobić, nie wiem czy wybaczą ci tak jak ja... Boję się, po prostu boję. - powiedziałam przygryzając wnętrze policzka tak mocno, że po chwili poczułam krew i skrzywiłam twarz z niesmaku.
- Będzie dobrze, zadbam o ciebie, na nich mam wyjebane. Liczysz się dla mnie tylko ty, ale że oni są twoimi przyjaciółmi... - Zabłysły mu oczy. - To nic nie znaczy, odpłacę się im jeszcze.
- Justin... - poprosiłam z widocznym zmartwieniem w oczach, przestraszyłam się. - Uspokój się, to są moi przyjaciele do kurwy nędzy i nie chcę z nimi zrywać kontaktu tylko dlatego, że wróciłam do ciebie. Powinieneś robić wszystko, żeby było między nami jak najlepiej okej a nie dopierdalać tak jak ogórków kiszonych do jogurtów. Oni są moją rodziną, nie są idealni ale ich kocham. Są dla mnie bardzo ważni i TY nie rób syfu. Postaraj się nadrobić zaufanie, które straciłeś w ich oczach... - nagle poczułam, że mam kontrolę, nie do końca wiedziałam nad czym ale adrenalina napływała do mnie z każdym wypływającym słowem, które wypowiadałam. Oczy Justina rozszerzyły się, podpierając się na łokciach usiadł patrząc na mnie spode łba.
- Ty chyba sobie ze mnie, kurwa jaja robisz! Te gnoje urządzili mi prawie mordobicie, nie broniłem się bo wiem jak byś na to wszystko zareagowała i zależy mi na tobie, tylko dlatego nie oddałem ani razu jednego choćby ciosu... A ty, kurwa oczekujesz, że ja po tym wszystkim będę im te ich zajebane w dupę cipska lizał, żeby nadrobić ich zaufanie?! Sram na to ich zaufanie, ty się dla mnie liczysz a nie jacyś frajerzy i przyjaciółeczki, gdzie jedna się mnie boi a druga nigdy nie powiedziała ci prawdy co do mnie czuję... Poświęciła waszą przyjaźń, żeby zbliżyć się do mnie. I co ty na to? Dalej uważasz, że to twoja rodzina? - powiedział to nie wahając się nawet, nie zauważając jak mnie pęka serce z każdym wypowiadanym przez niego słowem. Zamurowało mnie.
- Tak, ale jednak to oni byli przy mnie cały ten jebany czas, kiedy Ciebie nie było, a moje serce było połamane na miliardy kawałeczków. Gdyby nie Fredo, nie miałbyś teraz kogo kochać... Nie miałbyś o kogo walczyć. - łzy w moich oczach ciągle narastały. Walczyłam aby nie wydostały się z moich oczu. - Postaw się na moim miejscu. Spróbuj zrozumieć też mnie. Wiem, że twoje ego na to nie pozwala, ale przełam się i wczuj się we mnie. Co ty byś zrobił w takiej sytuacji? - przerwałam na chwilę swój monolog. Justin nic się nie odzywał, więc postanowiłam mówić dalej. - Przyszedłbyś na mój pogrzeb? - zapytałam dławiąc się szlochem.
- Czekaj co? - nareszcie królewicz zdecydował się odezwać.
- No właśnie. Nawet nie masz pierdolonego pojęcia co działo się przez ten cały czas ze mną. Fredo pilnował mnie, abym nie chodziła zaćpana, pijana czy ze śladami po żyletce na nadgarstkach. Wyciągał mnie z domu często na siłę, bylebym nie była sama. Dzięki niemu odzyskałam jakiekolwiek siły i nadzieję na to, że będzie lepiej. Jednak ty byłeś zajęty swoją dupą i myśleniem tylko i wyłącznie o sobie, żeby zauważyć jaka się przez Ciebie stałam. - spuściłam wzrok na swoje ręce. Justin nic się nie odzywał. Chyba starał się w jakiś sposób mnie zrozumieć. Po ciszy, która dla mnie trwała wieki, nareszcie zdecydował się zabrać głos.
- Jeżeli jest to dla Ciebie takie ważne, spróbuję naprawić to co zjebałem. Robię to tylko ze względu na Ciebie, ponieważ nie chcę cię pod żadnym pozorem stracić. Chcę aby było jak dawniej. Ale czy oni mnie zaakceptują na nowo? - nareszcie zaczął gadać jak człowiek. - To znaczy, chodzi mi o chłopców i Demi. Czy nie będzie z tym problemu?
- Problem zawsze będzie. Większy czy mniejszy, ale trzeba starać się go rozwiązać. Jeżeli zauważą, że się starasz, wszystko powinno iść w dobrym kierunku. - spojrzałam na Justina, którego wzrok był utkwiony w oknie na przeciwko nas. - Nie chcę cię do tego zmuszać ale muszę... Choćby ze względu na wasze interesy. Jego oczy otworzyły się nagle bardzo szeroko jakby zobaczył Angeline Jolie przed sobą.
- Co ty pierdolisz?! Fredro ci wszystko powiedział?! - jego oczy znów zabłysły a żyły na szyi bardzo szybko stały się wyraźnie zarysowane, zacisnął pięści. Kiedy nie odpowiedziałam będąc zdumioną dlaczego tak się zdenerwował krzyknął- No odpowiedz kurwa!- potrząsnął mną, łzy zaczęły mocno spływać po moich policzkach.
- Puść mnie.. wydukałam jakbym bała się odpowiedzieć pani na matematyce dlaczego piszę na telefonie podczas lekcji. Tak jakby nie dowierzał własnym czynom puścił mnie, po czym spojrzał na swoje ręce tak jakby nie należały do niego.
- Ja... Przepraszam... - powiedział powoli. Chyba stracił nad sobą kontrolę.
- Selena! Wróciłam! Gdzie jes... - mama wparowała od razu do salonu. Spojrzała zdezorientowana na mnie i na Justina. - Co on tu kurwa robi? - spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem.
- Mamo, Jus...
- To ja lepiej już pójdę. - wychylił się Justin. Podniósł się z fotela, pocałował mnie w policzek. - Panią też miło widzieć. - odpowiedział mojej matce i wyszedł z domu.
- Bezczelny... - zawarczała mama. - Ale serio Selena, co ten sukinsyn tutaj robił?
- W skrócie. Chciał się pogodzić, chłopcy mu skopali tyłek, wybaczyłam mu i przyszliśmy tutaj, ponieważ chciałam go opatrzyć. - powiedziałam jednym tchem.
- Boże dziecko... Ty jesteś taka głupia czy tylko udajesz? - spojrzała w moją stronę. - Zaczynam wątpić w to, że udajesz. - dodała bez namysłu.
- Ale mamo, teraz będzie inaczej. - spojrzałam na nią smutnym wzrokiem.
- Jak inaczej? Znowu będzie cię bił, namawiał do najgorszego, znowu będziesz wrakiem nastolatki? O nie, ja na to mu nie pozwolę. A chłopcy dobrze, że mu dupę skopali. Nigdy nie lubiłam tego skurwysyna. Cwaniak jeden, pierdolony egoista. Co on sobie wyobraża pojawiając się tutaj w domu? Że przywitam go chlebem i solą? No kurwa, się chłopaczek zawiódł pewnie, bo w życiu nie miałam zamiaru go tak powitać. Najprędzej to bym mu sama r...
- Stop mamo! Wiem co byś do cholery zrobiła. Ale proszę skończ. Nie chcę tego słuchać.
- Córuś, ja tylko próbuję Ci powiedzieć, że ten chłopak znów cię zniszczy i sprowadzi na dno. Ale rób co chcesz. Jeżeli znowu tak będzie, że będziesz przez niego nie wracać na noc lub wracać pod wpływem alkoholu, nie ręczę za siebie. Nie chcę widzieć cię w takim stanie mimo tego, że ostrzegałam, prosiłam a nawet błagałam.
- Mamuś, teraz ja cię proszę, daj mi to wszystko przemyśleć. Jest późno a ja chciałabym się przespać choćby chwilkę. - poprosiłam niemal błagalnym tonem ocierając twarz z łez.
- Poczekaj chwilę... Co to do cholery ma być?! Co on ci zrobił?! - Chwytając mnie za przedramię zaczęła się przyglądać czerwono-fioletowemu plamie.
- Nic, chwyciłam się z nerwów i mocno trzymałam. Zejdzie mi do jutra. - powiedziałam wahając się czy powinnam powiedzieć jej prawdę o tym co Justin zrobił tuż przed jej przyjściem. - Dobranoc, mamo.- nie dając jej dojść do słowa wyrwałam się z jej objęcia i pokierowałam do swojego pokoju.
* Oby nic więcej się nie przytrafiło tej nocy*
*Kayle Prov.*
Wszyscy byliśmy jednomyślni co do stwierdzenia "czas zacząć wojnę z Bieberem.'' Trzeba tylko wszystko tak przeprowadzić, aby dziewczyny niczego się nie domyśliły.
- To co, najpierw wypierdalamy go z naszego zajebistego interesu, a potem niszczymy jego psychikę? - zapytałem z uśmiechem na twarzy.
- Tak dokładnie, o to mi chodzi. - odrzekł Alfredo z wyższością.
- Ale czekajcie, jeżeli jego wyjebiemy to czy nie stracimy naszych klientów? - zapytał Scoot.
- Spokojnie chłopcy, mamy u nich zaufanie. Ci ludzie ufają tylko nam. W sumie tego gnojka dawno z nami nie widzieli więc co miałoby się zmienić? - zapytałem wszystkich zebranych.
- W sumie to masz rację. Oni już wiedzą na kim mogą polegać, a kogo kopnąć w dupę... - zabrał głos Ryan.
- Właśnie... Dlatego my nic w tym nie stracimy. My możemy jedynie zyskać.
- Dobra, to od kiedy zaczynamy? - zapytał James.
- Najlepiej jak najszybciej... Musimy tylko rozpracować jaki on ma plan, a potem to już pójdzie.
- Możemy podpytać dziewczyn czy nie mają żadnych wiadomości od Seleny. - odezwał się Scoot.
- No to jedziecie z tym. Który z was pisze?
- Ja mogę napisać do Ash o ile nie poszła spać. - odpowiedział Fredo.
- Dobra, ona nam zawsze wszystko wyśpiewa, pisz. - odezwał się Ryan.
* Ashley Prov.*
Słodko sobie spałam śniąc o krainie jednorożców, gdzie byłam księżniczką, kiedy usłyszałam wibrujący telefon przy poduszce.
- Kogo kurwa Bóg opuścił. - powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam na wyświetlacz i wszystko było jasne. - Czego ten idiota ode mnie do cholery chce.
Od: Fredo
Hej młoda. Odzywała się może do Ciebie Sel?
No ja pierdole. Jest prawie północ, a ten budzi mnie tylko po to?
Do: Fredo
Siema frajerze, właśnie obudziłeś mnie z pięknego snu. Nie, nie odzywała się. Hello, jest prawie północ. Kto o zdrowych zmysłach, po imprezie jeszcze nie śpi? Chyba tylko ty. A co chcesz?
Rzuciłam telefonem na łóżko z nadzieją, że już nie odpisze bo usnął albo coś w tym stylu. Jednak się myliłam, za chwile znów słyszałam ten jebany dźwięk wibracji. Kiedyś jak boga kocham go zapierdolę.
Od: Fredo
Nie, nic tak tylko pytam. Jakby się odezwała, to daj mi znać, okej?
No kurwa naprawdę?! I tylko po to wybudzał mnie ze snu, kiedy miałam zamiar polatać na jednorożcu?!
Do: Fredo
Dobra, napiszę. Tymczasem spierdalam do mojej krainy, gdzie jestem księżniczką i wszystko mogę. Nara pacanie.
Odpisałam szybko na wiadomość, wyłączyłam te jebane wibracje i jebnęłam telefonem gdzieś na drugi koniec pokoju. Dziękuję za uwagę, wracam rządzić tym pięknym światem w mojej wyobraźni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)