środa, 20 sierpnia 2014

15. Lepiej być chyba nie może.

Po naszej jakże męczącej "zabawie" zapadliśmy w głęboki sen. Wyrwał mnie z niego telefon, który niespodziewanie zaczął dzwonić. Nie chciało mi się wstawać, więc go olałem. Dzwoni drugi raz, trzeci...

- Odbierz albo ci go wypierdolę przez okno. - powiedziała w poduszkę Selena.

Leniwie wstałem, zakładając na siebie dresy, wziąłem telefon do ręki i zobaczyłem na wyświetlaczu numer, którego akurat w tej chwili widzieć nie chciałem.

- Zaraz przyjdę. - powiedziałem do Sel i wyszedłem z pokoju kierując się do kuchni. Wybrałem niechciany numer. Wow, odebrała po drugim sygnale.

- No nareszcie! Ile można do Ciebie dzwonić? - zapytał słodki głos po drugiej stronie.

- Tak długo, że jeżeli nie odbieram po drugim telefonie, jestem bardzo zajęty i do kurwy nędzy nie należy mi przeszkadzać. - odpowiedziałem dobitnie tej małej suce.

- Oooh, przepraszam panie wiecznie zapracowany w dzień. Dzwonię, aby Cię powiadomić, że dzisiaj jest impreza u mnie i jesteś bardzo, ale to bardzo mile widziany.

- Hmmm w sumie to mógłbym...

- Z kim ty tam tak rozmawiasz do cholery?! - usłyszałem krzyk Seleny.

- Zaraz wracam! - odkrzyknąłem. - Dobra, to o której?

- O 20.

- Okej, przyjdę. Nara. - zakończyłem połączenie w idealnym momencie, bo do kuchni wtargnęła Sel.

- Ile kurwa można czekać? - zapytała. Tylko wzruszyłem ramionami. - Tak czy inaczej, muszę wracać do domu, bo matka coś chcę ode mnie. Widzimy się później?

- Później? Ouu... - musiałem szybko wymyślić jakąś wymówkę. - Nie mogę, wiesz interesy wzywają. - spojrzałem na nią przepraszającym wzrokiem.

- Ahh, no tak. Dobra, to jak będziesz miał chwilę zadzwoń. - podeszła do mnie, pocałowała w usta i ruszyła w kierunku drzwi.

- Kocham Cię! - krzyknąłem za nią.

- Ja Ciebie też. - usłyszałem w odpowiedzi i drzwi się zamknęły. Uf, jeden problem z głowy. Idealnie. Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku.

- Kurwa dalej nie mogę uwierzyć, że w końcu ją zaliczyłem. - dumny jak paw podniosłem się i podszedłem do lustra uśmiechnięty. - Mmmm panie Bieber, jakiż to ma pan urok osobisty, że największa cnotka tego miasta została przez pana zaliczona, hmm? - Powiedziałem sam do siebie rozbawiony tym wszystkim. - Panie Bieber, nie może pan cuchnąć seksem idąc na imprezę do kolejnej sukowatej ale jednak ślicznotki. Czas iść pod prysznic.

Ruszyłem prosto do łazienki, ściągnąłem z siebie spodnie i od razu wszedłem pod prysznic. Wziąłem swój czekoladowy żel pod prysznic i cały się nim wysmarowałem. Umyłem włosy szamponem i wszystko z siebie spłukałem. Ten prysznic był zajebistą opcją. Wyszedłem z łazienki z owiniętym ręcznikiem wokół bioder. Była prawie siódma. Stanąłem przed szafą i zacząłem w niej grzebać za jakimiś ubraniami na imprezę aka następny seks tego dnia. Bokserki od Calvina Kleina, biała koszula, czarne spodnie... Do tego czarna skórzana kurtka i białe Supry. No, wyglądałem niesamowicie seksownie. Włosy postawiłem na żel, wypsikałem się najlepszymi perfumami jakie miałem w swojej kolekcji i byłem gotów do wyjścia. Tyle, że było dopiero dziesięć minut po siódmej, a impreza była piętnaście minut drogi ode mnie. Wygodnie położyłem się na łóżku, wyciągnąłem jednego papierosa z paczki leżącej na szafce, wziąłem zapalniczkę za pomocą której odpaliłem go i wolno zaciągając się dymem próbowałem się rozluźnić. Dalej nie mogłem uwierzyć w to, co stało się kilka godzin temu. To było jak spełnienie moich najskrytszych marzeń jak chujowo by to nie zabrzmiało. Wszystko jest teraz tak kurewsko zajebiste, że lepiej być chyba nie może. Kończąc papierosa podniosłem się z łóżka, a kiepa wyjebałem przez okno. Wziąłem miętową gumę do ust, ostatni raz spojrzałem w lustro upewniając się, że wyglądam jak Bóg Seksu, którym oczywiście jestem na każdym kroku i pewny siebie wyszedłem na imprezę. Miałem jeszcze całkiem sporo czasu, więc może zadzwonię do Jonathana w sprawie zamówienia? Wybrałem do niego numer a za drugim sygnałem odebrał.

- Halo? - zapytał głębokim głosem

- Jak tam moje zamówienie na wagony? - uśmiechnąłem się do siebie, zawsze w ten sposób rozmawialiśmy przez telefon uważając na podsłuchy.

- Złożyłem zamówienie, jutro je odbiorę i faje będą twoje. Dam ci znać, o której będę w stanie się z tobą spotkać. - zmęczonym głosem odpowiedział. Mimo, że zmęczony to i tak głęboki. Dziwne.

- To świetnie, do zobaczenia jutro. - rozłączyłem się.

Byłem już niedaleko domu, w którym miałem przeżyć baraszkowanie z ślicznotką o ślicznych zielonych oczach. Uśmieszek wkradł się na moją twarz. Poprawiłem kurtkę i przeszedłem przez furtkę. Nawet nie zdążyłem zapukać do drzwi a ona mi otworzyła. Wyglądała jak seks bomba. Gwizdnąłem.

- Hej, prześliczna Diano. - pocałowałem ją w usta. Złapałem dłonią jej dłoń i obróciłem nią tak aby się przyjrzeć jej z każdej strony. - Mam na ciebie ochotę, wyglądasz zbyt apetycznie w tej miniówce.- Fakt, że to miała długie nogi, śliczny tyłeczek to całkiem obszerny biust i uśmiech suki ale ta czarna miniówka i granatową bluzkę z całkiem dużym dekoltem i kończącą się tuż nad jej pępkiem.

-Dzięki, słońce ale na przyjemności będziesz musiał sobie zapracować. - uśmiechnęła się zalotnie i podeszła bliżej. Objąłem ją i zaraz poczułem jak jej dłoń masuję mnie przez spodnie. Twardnieję. Sapnąłem jej w usta. Ona tylko zachichotała i mnie pocałowała. Przebiegła suka, chcę już ją mieć, rozebrać i mieć jako swoją.

Na imprezie jak to na imprezie, alkohol lał się strumieniami, zioło, fajki, nawet i grubsze rzeczy by się znalazły gdyby ktoś chciał. Muzyka grała tak głośno, że z reguły każdy musiał do siebie krzyczeć. Dziewczyny skąpo ubrane, a kolesie napaleni na ich tyłki i nie tylko. Alkohol każdemu tylko pomagał w byciu bardziej "otwartym" na propozycje. Każdy kąt w tym domu był zajęty przez kogoś innego. Lizali się, obmacywali, kolesie z reguły robili dobrze laskom. Dzięki bogu muzyka była na tyle głośna, że nie byłem w stanie usłyszeć żadnych orgii jakie miały miejsce na górze tego domu i nie tylko na górze... Tak czy inaczej czekałem na moją ślicznotkę, aby wreszcie mi obciągnęła i miała chociaż to z głowy dzisiejszej nocy. Jak na zawołanie, obok mnie znalazła się moja mała dziwka. Usiadła na mnie okrakiem i zaczęła całować. Rękami sunąłem na jej tyłek, potem pod spódniczkę, której nawiasem mówiąc mogła nawet na sobie nie mieć. Całowała mnie brutalnie, a jedną ręką jeździła przy moim kroczu. Skoro ona tak zaczyna, to czemu ja miałbym nie korzystać? Powędrowałem ręką do jej cipki. O dziwo nie miała majtek. Była pewna, że to tak się skończy, więc ułatwiła mi dostęp do niej, Przecież to już nie pierwszy raz, kiedy tak się dzieje. Była mokra. Szybko suka się podnieca. Nie zastanawiając się ani chwili zacząłem bawić się jej łechtaczką.

- Chodźmy na górę. - szepnęła mi do ucha. Wstaliśmy z fotela i podążyliśmy do jej pokoju.

* Prov. Kayle *

Dotarłem na imprezę dosyć grubo po jej rozpoczęciu. Zdecydowanym krokiem uderzyłem do kuchni po pierwsze piwo. Zbiłem piątkę z kilkunastoma kumplami, którzy ścigali się na ilość wypitych shotów. Wziąłem piwo i poszedłem do salonu, gdzie każdy już był porobiony. Sam, koleś z naszej drużyny koszykarskiej leżał pod stołem, na stole tańczyły cheerleaderki z naszej szkoły, gdzieś pod oknami jarali zioło, oczywiście też zajebani jak świnki morskie. Jednak moją uwagę skupiłem na parze, która obściskiwała się na fotelu, Mało brakowało, a koleś rżnąłby tą laskę tu i teraz. Otworzyłem piwo, upiłem kilka łyków i wtedy mnie olśniło. Przecież ta laska to nikt inny jak Diana. Pomyślałem, że miło byłoby się z nią przywitać. Kiedy chciałem podejść i zniszczyć im tą jakże przecudowną, magiczną chwilę, oni podnieśli się z miejsca. O kurwa, Bieber?!

- Hej Kayle. - Diana przywitała się ze mną i od razu pociągnęła Biebera za sobą na górę. Już wiem co się święci... Chciałbym zobaczyć minę Seleny, kiedy się o tym wszystkim dowie... Dobrze, że Bieber nie kapnął się kim jestem. Będzie miał miłą niespodziankę...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

14. Taka cudowna...

Mimo, że byłem gotowy do działania nie chciałem szybko zaczynać zabawy. Musiałem doprowadzić ją do stanu, którego jeszcze nigdy wcześniej nie zaznała. Zabrałem swoją dłoń od jej "przyjaciółki" i zacząłem ją tym razem bardzo delikatnie całować. Całowałem jej usta, nos, policzki i oczy. Wyglądała pięknie ale za razem tak jakby wstąpiło w nią zachłanne zwierze w amoku. Niespodziewanie próbowała mnie zrzucić z siebie, ale nie udało się jej. Przytrzymałem jej dłonie blisko jej pięknej twarzy dysząc jej w usta z uśmieszkiem na twarzy.

- Jesteś... tak... napalona... że... już... nie... możesz... wytrzymać... kochanie...? - zapytałem co słowo zatrzymując się by czule i bardzo delikatnie obsypywać jej miękkie usta pocałunkami. Zamknęła oczy nic nie odpowiadając, jej klatka piersiowa szybko się podnosiła i opadała a jej usta były rozchylone. Czułem jej szybki rytm serca bijący prawdopodobnie razem z moim.

- Odpowiedz. - powiedziałem ostrzej, ale dalej z uśmieszkiem na ustach. Otworzyła szeroko oczy.

- Ja... ja... - zająknęła się, tak jakby była naćpana. Kocham doprowadzać ją do tego stanu. Zacząłem sunąć bardzo powoli dłonią w kierunku jej przyjaciółki. Sel głośno sapnęła. Przysunąłem twarz do jej ucha i czułem jaka jest gorąca, jak pragnie mnie, całego, całej mej miłości Tej emocjonalnej jak i tej fizycznej. Zacząłem delikatnie jeździć palcem w jej szczelinie i tak samo bardzo pomału zacząłem wsuwać w nią jeden palec. Chryste! Jaka jest gorąca, mokra i ciasna. Od sprawiania JEJ przyjemności sam zacząłem jeszcze bardziej rosnąć, a że leżałem między jej nogami, poczuła jaki jestem ogromny, bo otworzyła swoje piękne oczy i spojrzała na mnie.

- Odpowiedz. - powtórzyłem, tym razem szepcząc jej do ucha.

- Ta... taak.. - wydukała z siebie powoli jak dziecko które boi się odpowiedzieć przy tablicy ile jest trzy pomnożone przez pięć.

- I co z tym zrobimy? - zapytałem całując ją najpierw w ucho, później pod płatkiem ucha i zjeżdżając co raz to niżej po jej szyi tak delikatnie jak jeszcze nigdy. Jej pożądanie ciągle rosło, o ile było to jeszcze w jakikolwiek sposób możliwe.

- Justin, proszę... - odrzekła prawie że błagalnym tonem.

- O co mnie prosisz, księżniczko? - odpowiedziałem pytaniem na jej prośbę.

- Pragnę Cię, tak strasznie Cię pragnę. - odpowiedziała ciągle dysząc z podniecenia. Nie, żeby mi się to nie podobało, bo kurewsko mi się podobało, ale chciałem jeszcze bardziej ją nakręcić na mojego kutasa.

Nie wiem skąd nabrała tyle siły, że dała radę zrzucić mnie z siebie i dosiąść mnie dosłownie mając swoją cipkę nad moim sprzętem. Czułem jaka była zdesperowana, żeby mnie zasmakować, żeby pozwolić mi ją przeszyć na wskroś. Za nim mnie dosiadła jak konia widziała jaki jestem wielki. Widziałem jej chwilowe zawahanie, czy oby na pewno od razu zacząć mnie ujeżdżać. Ściągnęła moje dresy, a on stał na baczność w całkowitej gotowości do działania. Selena zbliżyła się twarzą do mojego kolegi. Kurwa, czy ona serio chcę to zrobić? Jednak nie. Dosiadła mnie, ale w taki sposób, aby delikatnie ocierać się o mojego "kolegę". Pocałunkami obdarowywała każdy centymetr mojej klatki piersiowej. Jej usta plus język? Idealne połączenie. Jej mokra cipka cały czas była blisko mojego nabrzmiałego już kutasa. Czy ona zamierza mnie torturować tak samo jak ja ją? No kurwa, chyba nie. Zdecydowałem się przejąć znów kontrolę. Jednym ruchem znalazła się tuż pode mną. Nie zastanawiając się długo, ściągnąłem jej majtki. Zacząłem obdarowywać wnętrze jej ud delikatnymi pocałunkami, coraz to bardziej zbliżając się do jej kobiecości. Kiedy już dotarłem do miejsca, niepewnie przejechałem językiem po jej wejściu. Z ust panny Gomez wydobyło się ciche jęknięcie z powodu podniecenia jakie ją teraz rządziło w tym momencie. Powtórzyłem czynność kilka razy dostarczając jej jeszcze większej rozkoszy. Jej oddech był nierówny i płytki. Językiem powędrowałem do jej łechtaczki. Poruszałem językiem coraz to szybciej. Jej biodra zaczęły napierać na mnie coraz to bardziej. Podobało jej się to i chciała jeszcze więcej. Zapadła w tak błogi stan, że każda jej bariera runęła wraz z jej kulturą. Nie pozostałem obojętny na jej znaki. Znalazłem językiem jej dziurkę i pchnąłem nim wewnątrz jej. Selena wydała z siebie jęk rozkoszy. Wiedziałem, że jeżeli zaraz nie przestanę dojdzie tu, w tym momencie. Zauważyłem jak mocno zaciska pięściami pościel na moim łóżku. Mocno pocałowałem jej przyjaciółkę i powolutku zacząłem zbliżać się do jej brzuszka, obdarowując każdy centymetr tej odległości słodkimi i soczystymi pocałunkami. Uniosła dłońmi moją twarz i podniosła, zmuszając abym na nią spojrzał. Byłą uśmiechnięta, zadowolona i czuć było od niej bijącą miłość jaką mnie darzy. Naiwna. Usiadła i ręką pchnęła mnie abym teraz to ja się położył. Co ona kombinuje? Posłałem jej pytające spojrzenie.

- Czas, żebym to ja ci teraz zrobiła przyjemność. - posłała mi zalotne i tajemnicze spojrzenie.

Uklękła i podpierając się na rękach zbliżyła się do moich ust. Pocałunek był tak gorący, tak namiętny, że nie mogłem się powstrzymać, żeby nie złapać mocno jej pośladka jedną ręką a drugą zacząć masować jej przyjaciółkę i wkładać w nią paluszki. Jest taka ciasna... Muszę jej spróbować! Teraz! Natychmiast! Jest moja! Tylko moja... Jęknęła głośno w moje usta i zadrżała. Uśmieszek wpełznął na jej piękną twarz. Jej rozczochrane włosy, zarumieniona od podniecenia i gorąca twarz, ten uśmieszek i nagość to to czego zawsze chciałem, od kiedy ją ujrzałem. Zrobiło się strasznie gorąco w pokoju, czy tylko mnie? Jest taka seksowna... Nagle pomalutku osunęła swoją dłoń do mojego brzucha i zatrzymała na bardzo krótką chwilę. Osunęła ją jeszcze niżej i jeszcze. Chwyciła mój sprzęt delikatnie w zgrabną dłoń a ja zachłysnąłem się powietrzem. Zachichotała nie przerywając. Zaczęła go mocno ale nie na tyle by sprawiała mi ból masować. Byłem w niebie.

- Chryste... - wybełkotałem.

Tak jakby miała w tym wprawę, chociaż wiem, że to ja jestem tym pierwszym, który ją bzyknie. Przestała. Dlaczego nooo... Zaraz... schyliła się. O mój Boże... Kiedy wzięła go do ust z niemocy odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy. Wydaję mi się, czy zacząłem głośno jęczeć? Tak, to na pewno to. Boże... jej język, usta, to w jaki sposób to robi. Pierwszy raz a wychodziło jej to idealnie. Przyspieszyła ruchy widząc, jak cholernie mi się to podoba. Wzięła go całego do swoich ust. Boże, powiedz mi że to nie jest sen. Tak, to było to czego potrzebowałem. Powtórzyła to kilka razy i ponownie zaczęła poruszać się w swoim rytmie. Nie wiem gdzie ona się tego nauczyła, po kim to odziedziczyła, ale była zajebista.

- Sell.. Och... Sell, przestań. - znowu się zachłysnąłem powietrzem. Przestała.

Położyłem ją pod sobą i ułożyłem się między jej nogami patrząc cały czas w jej piękne oczy. Włożyłem go i pierwszy ruch był zbyt mocny, Sel mruknęła z bólu i obejmując jedną dłonią moją twarz, drugą ściskała prześcieradło przy czym zaciskała powieki. Zwolniłem i powoli poruszałem się w przód i w tył. Jeeezu, jest taka ciasna... Cudowna. Po paru chwilach oboje przyzwyczailiśmy się i upewniając się, że już jej nie boli zacząłem przyśpieszać. Z co dłuższą chwilą zaczynały nam przyśpieszać oddechy, znowu. Płytki oddech i krople potu pojawiające się na czole i szyi. Poczułem dziwne uczucie, jakby nadejście fal skurczy w moim sprzęcie. Szybki oddech i puls. Sel głośno jęknęła a ja wraz z nią. Doszliśmy jednocześnie. Opadłem wykończony na nią, całując ją w ramie na zmianę z policzkiem.

- Byłaś cudowna, skarbie. - powiedziałem zdyszany jakbym przebiegł ośmio-kilometrowy maraton.

- Dziękuję. -odpowiedziała równie zmęczona, ale szczęśliwa.

wtorek, 15 lipca 2014

13. Nigdy nie pozwalała nam...

*Prov. Justin*

*Kurwa mać... znowu jej matka wpierdala się tam gdzie jej się nie chcę*

Wychodząc od Seleny zastanawiałem się nad tym wszystkim, nad tym czy na prawdę ją kocham czy to tylko tęsknota za uczuciem, jej łatwo-wiernością, że wszystko łyka co się jej podrzuci i za jej ciałem, którego nie dała mi jeszcze skosztować. Uśmiechnąłem się sam do siebie.

- Znowu jest moja. - uśmieszek nie mógł zejść z mojej twarzy. - Śmieszna laseczka.We wszystko uwierzy. - powiedziałem sam do siebie wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i odpalając jednego jednak ból w przedramieniu zmienił mój tok myślenia i uśmiech jednak wyparował.

- Jeszcze się z nimi policzę, skurwiele. - stwierdziłem zaczynając marzyć już o łóżku. - Ale zrobię to jutro... -pomyślałem z przekąsem.
Kiedy doszedłem do domu rzuciłem kurtkę w kąt przedpokoju i od razu udałem się w kierunku łóżka. Byłem wykończony, ten dzień był pełen niespodzianek i różnych przeżyć.

Sen jednak nie był mi dany. Długo nie mogłem zasnąć, bo co się kurwa ruszyłem, to umierałem z bólu. Ładnie mnie potłukli. Niewdzięczni frajerzy. Wkurwiony wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni zobaczyć czy przypadkiem w szafce nie mam jakiś zajebistych przeciwbólowych tabletek.

- Kurwa jebana mać. - przekląłem pod nosem potykając się o dywan na przedpokoju. O mało co nie zjebałem się ze schodów.

 Wkurwiony podszedłem do szafki, otworzyłem ją i dzięki bogu znalazłem to czego potrzebowałem. Wziąłem trzy różne tabletki na złagodzenie tego jakże chujowego bólu i znów udałem się na górę do swojego pokoju. Każdy ruch sprawiał mi ból, ale obecnie miałem to w dupie, bo jedne czego chciałem to zasnąć, bo kurwa już nie dawałem rady. I w końcu się udało... Obudziłem się całkiem wcześnie i kiedy wstałem, poczułem, że moja głowa boli niemiłosiernie. Poszedłem do łazienki i kiedy zobaczyłem rozcięcie na policzku i śliwę pod lewym okiem stwierdziłem, że to nie może im ujść płazem. Nie byłoby to w moim stylu a Fredo z innymi raczej wiedzą, czego można się po mnie spodziewać, kiedy ktoś nadepnie mi na odcisk. Selena sama też się o tym przekonała. Zdecydowałem się na zimny prysznic. Od razu zrobiło mi się lepiej kiedy wyszedłem spod niego. Nałożyłem na siebie dresy i zszedłem coś zjeść. Na szczęście mama wyszła a ojciec... pewnie poszedł chlać jak to on przecież... Zrobiłem tosty i wyciągnąłem kartkę i długopis z którejś z szuflad. Napisałem na niej: "Potrzeby własne dla Freda i "ziomków''.

1.  Zamówić H&K USP EXPERT 9 mm od Janathana.

2. Zorganizować spotkanie z Fredrem tak aby Selena się niczego nie domyśliła.

3. SKOPAĆ IM DUPĘ TAK, ABY POŻAŁOWALI, ŻE WYSZLI Z CIPSK SWOICH MATEK.

4. Nie pozwolić Sel, aby się dowiedziała o czymkolwiek.

I w tym momencie zabrzmiały wibracje w moim telefonie. Dostałem wiadomość.

Od: Sel <3

Hej, kochanie. Możemy się dziś spotkać? Chcę ci jakoś wynagrodzić to wszystko co się wczoraj wydarzyło.

Do: Sel <3

Tak, skarbie. Potrzebuję twojego ciepła, choć jest 30*C. Możesz wpaść nawet teraz. Jestem sam w domu, chyba pamiętasz jeszcze gdzie mieszkam? :*

Od: Sel <3

Tak, pamiętam. Przecież to oczywiste. Tak więc, będę za jakąś godzinkę. Do zobaczenia :*

Uśmiech od razu wtargnął się na moją twarz. Zaczynam znów zyskać to, co straciłem.

Do: Sel <3

Czekam na Ciebie kochanie, już nie mogę się doczekać. :*

Zjadłem tosty, a brudny talerz wjebałem do zlewu. Żeby nie było, że jestem fleją, zacząłem mniej więcej ogarniać chatę przed przyjściem jakże spodziewanego niespodziewanego gościa. Wszystkie ujebane naczynia poprzynosiłem do kuchni, wytarłem stół w salonie, poukładałem ładnie poduszeczki i pościerałem kurze. Co jest ze mną? Przecież to tylko Selena przychodzi, nawet jak wcześniej byliśmy razem tak się nie starałem... Chyba coś mi się dzieje. Schowałem listę w swoim pokoju na piętrze w łazience pod umywalką. Przecież tam nie zajrzy. Usiadłem przed laptopem w celu napisania maila do Jonathana. Zacząłem pisać, że musimy się spotkać, że mam do niego prośbę. Zawsze tak do niego piszę w sprawie interesów. Tylko ten jebany debil nigdy nie sprawdza poczty w odpowiedni sposób. I nagle zaskoczył mnie dzwonek do drzwi. Czy to możliwe, że godzina tak szybko minęła? Spojrzałem na zegarek.

- O żesz kurwa... To Selena. - Zamknąłem laptopa i podszedłem do drzwi. Wciąż byłem tylko w dresach, bez bokserek i bez koszulki. Otworzyłem drzwi a za nimi stała ONA. W przepięknej sukience. Była czarna, krótka, z duży, dekoltem uwydatniającym jej kobiece kształty a rękawy były zrobione koronkowo. Od razu zacząłem mieć ochotę na moją dziewczynę.

- Hej. - powiedziała nieśmiało, jakby się trochę wstydziła tego, że wygląda naprawdę seksownie i zmysłowo w tej kiecce.

- No cześć kochanie. - odpowiedziałem i zaprosiłem ją gestem ręki do środka. Nie czekając długo od razu chwyciłem ją za biodra i odwróciłem w swoją stronę. Oczywiście, że chciałem ją przelecieć tu i teraz, ale to byłoby niestosowne. Spojrzałem w jej piękne oczy i pocałowałem ją. Bez wahania odwzajemniła pocałunek.

- Bardzo miłe przywitanie. - odpowiedziała z satysfakcjonującym mnie uśmiechem na twarzy.

- Takie przywitania są tylko i wyłącznie dla Ciebie. - odrzekłem. Od razu widziałem zadowolenie w jej oczach. Chyba udobruchanie jej jest jeszcze prostsze niż przed kilkoma miesiącami. - Tak więc, zapraszam do moich jakże skromnych progów na górze domu. - wypuściłem ją, a ona instynktownie chwyciła moją rękę i zaprowadziła nas na górę do mojego pokoju. Albo to moje urojenia, albo ona chciała tego samego, czego ja chciałem od momentu, kiedy ją spotkałem. Kiedy usiadła na moim łóżku zauważyłem, że jej sukienka się podsunęła i spojrzałem na nią z uśmiechem na twarzy.

- Z czego się tak cieszysz? - zaczepiła moje myśli, które uwięzły w jej widocznych dla mnie majtkach. Zacząłem mieć okropną ochotę na nią.

- Widzę twoje majteczki skarbie. Jesteś niesamowicie piękna i zaczynam mieć ochotę straszną na ciebie. - powiedziałem powoli zbliżając się do niej.

- Czyżby? - uśmieszek wtargnął na jej idealną twarz. - To podejdź tutaj do mnie. - pokazała wskazującym palcem. Nie mogłem się jej oprzeć i podszedłem bliżej niej.

- Justin. pocałuj mnie. - objęła mnie w pasie i przybliżając mnie do siebie pocałowała mnie w szyję.

Nie chciałem niczego przedłużać, skoro sama była chętna. Zacząłem ją namiętnie całować. Skończyło się na tym, że byłem nad nią. Delikatnie zacząłem pieścić jej skórę szyi, i mimo, że wiedziałem, że ma tam największe łaskotki wiedziałem, że to kocha. Tylko ją nakręcałem do dalszego działania. Powoli zacząłem zjeżdżać w dól, obdarowując ją coraz to mokrzejszymi pocałunkami.  Mogłem usłyszeć jej płytsze oddechy. To było to, co mnie nakręcało jeszcze bardziej. Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka, a ja zacząłem dochodzić do jej piersi. Jej oddech mówił mi wszystko. Szedłem za ciosem. Była perfekcyjna w każdym calu. Zacząłem całować ją po piersiach, a rękami jeździłem delikatnie po jej udach, zbliżając się coraz bardziej do jej "strefy". Nigdy nie pozwała nam dociągnąć wszystkiego do końca. Nagle podniosłem się i natarczywie naparłem na jej usta, chcąc poczuć jej język w swoich ustach i dociskając swoje ciało do jej aby poczuła jaki jestem podniecony. Zaczęła drapać mnie swoimi paznokciami po żebrach chcąc czegoś więcej. Przynajmniej mnie się tak wydawało. Zacząłem robić okrężne ruchy w około jej wewnętrznej części ud a Sel nagle swoją dłonią chwyciła moją i nasunęła na jej intymną strefę. Zacząłem przez jej majtki z koronki kręcić okrężne ruchy w około jej łechtaczki a jej oddech przyspieszał. Przyglądałem się jej uważnie, chciałem zarejestrować jej reakcję w mózgu. Chciała więcej i mnie to zadowalało. Włożyłem rękę pod jej majtki. Kurwa, była tak zajebiście mokra, a ja tak podniecony, że bez wahania wszedłbym w nią i zaczął pieprzyć ile miałbym sił. Ale teraz nie o to mi chodziło. Jednym palcem bawiłem się jej łechtaczką, a drugim zacząłem wchodzić do jej wnętrza. Powtórzyłem to kilka razy, a ona napierała na mnie swoimi biodrami chcąc zdecydowanie więcej...
____________________________________________________
my france przerywamy w tym jakże nierozstrzygniętym momencie rozdział. Ciąg dalszy, soon :*
do następnego!
~ Alex & Soczek.

wtorek, 8 lipca 2014

12. W skrócie...

*Selena Prov*

Od czasu kiedy dziewczyny wyszły z mojego domu cały czas siedziałam obok Justina, który po silnych lekach usnął jak niemowlę. Nie mogłam zrozumieć jak chłopcy mogli go aż tak pobić. Wiedziałam, że kiedyś wybuchną jak wulkany, jednakże nie przypuszczałam, że tak szybko. Wiedzieli, że jest dla mnie bardzo ważną osobą, ile przez niego wycierpiałam i jak wiele dla niego poświęciłam.

- O czym tak myślisz? - powiedział nagle Justin wyrywając mnie z zamyślenia. Przetarł delikatnie zmęczoną twarz odrapanymi dłońmi.

- Martwię się... Martwię się, że znowu będą chcieli coś zrobić, nie wiem czy wybaczą ci tak jak ja... Boję się, po prostu boję. - powiedziałam przygryzając wnętrze policzka tak mocno, że po chwili poczułam krew i skrzywiłam twarz z niesmaku.

- Będzie dobrze, zadbam o ciebie, na nich mam wyjebane. Liczysz się dla mnie tylko ty, ale że oni są twoimi przyjaciółmi... - Zabłysły mu oczy. - To nic nie znaczy, odpłacę się im jeszcze.

- Justin... - poprosiłam z widocznym zmartwieniem w oczach, przestraszyłam się. - Uspokój się, to są moi przyjaciele do kurwy nędzy i nie chcę z nimi zrywać kontaktu tylko dlatego, że wróciłam do ciebie. Powinieneś robić wszystko, żeby było między nami jak najlepiej okej a nie dopierdalać tak jak ogórków kiszonych do jogurtów. Oni są moją rodziną, nie są idealni ale ich kocham. Są dla mnie bardzo ważni i TY nie rób syfu. Postaraj się nadrobić zaufanie, które straciłeś w ich oczach... - nagle poczułam, że mam kontrolę, nie do końca wiedziałam nad czym ale adrenalina napływała do mnie z każdym wypływającym słowem, które wypowiadałam. Oczy Justina rozszerzyły się, podpierając się na łokciach usiadł patrząc na mnie spode łba.

- Ty chyba sobie ze mnie, kurwa jaja robisz! Te gnoje urządzili mi prawie mordobicie, nie broniłem się bo wiem jak byś na to wszystko zareagowała i zależy mi na tobie, tylko dlatego nie oddałem ani razu jednego choćby ciosu... A ty, kurwa oczekujesz, że ja po tym wszystkim będę im te ich zajebane w dupę cipska lizał, żeby nadrobić ich zaufanie?! Sram na to ich zaufanie, ty się dla mnie liczysz a nie jacyś frajerzy i przyjaciółeczki, gdzie jedna się mnie boi a druga nigdy nie powiedziała ci prawdy co do mnie czuję... Poświęciła waszą przyjaźń, żeby zbliżyć się do mnie. I co ty na to? Dalej uważasz, że to twoja rodzina? - powiedział to nie wahając się nawet, nie zauważając jak mnie pęka serce z każdym wypowiadanym przez niego słowem. Zamurowało mnie.

- Tak, ale jednak to oni byli przy mnie cały ten jebany czas, kiedy Ciebie nie było, a moje serce było połamane na miliardy kawałeczków. Gdyby nie Fredo, nie miałbyś teraz kogo kochać... Nie miałbyś o kogo walczyć. - łzy w moich oczach ciągle narastały. Walczyłam aby nie wydostały się z moich oczu. - Postaw się na moim miejscu. Spróbuj zrozumieć też mnie. Wiem, że twoje ego na to nie pozwala, ale przełam się i wczuj się we mnie. Co ty byś zrobił w takiej sytuacji? - przerwałam na chwilę swój monolog. Justin nic się nie odzywał, więc postanowiłam mówić dalej. - Przyszedłbyś na mój pogrzeb? - zapytałam dławiąc się szlochem.

- Czekaj co? - nareszcie królewicz zdecydował się odezwać.

- No właśnie. Nawet nie masz pierdolonego pojęcia co działo się przez ten cały czas ze mną. Fredo pilnował mnie, abym nie chodziła zaćpana, pijana czy ze śladami po żyletce na nadgarstkach. Wyciągał mnie z domu często na siłę, bylebym nie była sama. Dzięki niemu odzyskałam jakiekolwiek siły i nadzieję na to, że będzie lepiej. Jednak ty byłeś zajęty swoją dupą i myśleniem tylko i wyłącznie o sobie, żeby zauważyć jaka się przez Ciebie stałam. - spuściłam wzrok na swoje ręce. Justin nic się nie odzywał. Chyba starał się w jakiś sposób mnie zrozumieć. Po ciszy, która dla mnie trwała wieki, nareszcie zdecydował się zabrać głos.

- Jeżeli jest to dla Ciebie takie ważne, spróbuję naprawić to co zjebałem. Robię to tylko ze względu na Ciebie, ponieważ nie chcę cię pod żadnym pozorem stracić. Chcę aby było jak dawniej. Ale czy oni mnie zaakceptują na nowo? - nareszcie zaczął gadać jak człowiek. - To znaczy, chodzi mi o chłopców i Demi. Czy nie będzie z tym problemu?

- Problem zawsze będzie. Większy czy mniejszy, ale trzeba starać się go rozwiązać. Jeżeli zauważą, że się starasz, wszystko powinno iść w dobrym kierunku. - spojrzałam na Justina, którego wzrok był utkwiony w oknie na przeciwko nas. - Nie chcę cię do tego zmuszać ale muszę... Choćby ze względu na wasze interesy. Jego oczy otworzyły się nagle bardzo szeroko jakby zobaczył Angeline Jolie przed sobą.

- Co ty pierdolisz?! Fredro ci wszystko powiedział?! - jego oczy znów zabłysły a żyły na szyi bardzo szybko stały się wyraźnie zarysowane, zacisnął pięści. Kiedy nie odpowiedziałam będąc zdumioną dlaczego tak się zdenerwował krzyknął- No odpowiedz kurwa!- potrząsnął mną, łzy zaczęły mocno spływać po moich policzkach.

- Puść mnie.. wydukałam jakbym bała się odpowiedzieć pani na matematyce dlaczego piszę na telefonie podczas lekcji. Tak jakby nie dowierzał własnym czynom puścił mnie, po czym spojrzał na swoje ręce tak jakby nie należały do niego.

- Ja... Przepraszam... - powiedział powoli. Chyba stracił nad sobą kontrolę.

- Selena! Wróciłam! Gdzie jes... - mama wparowała od razu do salonu. Spojrzała zdezorientowana na mnie i na Justina. - Co on tu kurwa robi? - spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem.

- Mamo, Jus...

- To ja lepiej już pójdę. - wychylił się Justin. Podniósł się z fotela, pocałował mnie w policzek. - Panią też miło widzieć. - odpowiedział mojej matce i wyszedł z domu.

- Bezczelny... - zawarczała mama. - Ale serio Selena, co ten sukinsyn tutaj robił?

- W skrócie. Chciał się pogodzić, chłopcy mu skopali tyłek, wybaczyłam mu i przyszliśmy tutaj, ponieważ chciałam go opatrzyć. - powiedziałam jednym tchem.

- Boże dziecko... Ty jesteś taka głupia czy tylko udajesz? - spojrzała w moją stronę. - Zaczynam wątpić w to, że udajesz. - dodała bez namysłu.

- Ale mamo, teraz będzie inaczej. - spojrzałam na nią smutnym wzrokiem.

- Jak inaczej? Znowu będzie cię bił, namawiał do najgorszego, znowu będziesz wrakiem nastolatki? O nie, ja na to mu nie pozwolę. A chłopcy dobrze, że mu dupę skopali. Nigdy nie lubiłam tego skurwysyna. Cwaniak jeden, pierdolony egoista. Co on sobie wyobraża pojawiając się tutaj w domu? Że przywitam go chlebem i solą? No kurwa, się chłopaczek zawiódł pewnie, bo w życiu nie miałam zamiaru go tak powitać. Najprędzej to bym mu sama r...

- Stop mamo! Wiem co byś do cholery zrobiła. Ale proszę skończ. Nie chcę tego słuchać.

- Córuś, ja tylko próbuję Ci powiedzieć, że ten chłopak znów cię zniszczy i sprowadzi na dno. Ale rób co chcesz. Jeżeli znowu tak będzie, że będziesz przez niego nie wracać na noc lub wracać pod wpływem alkoholu, nie ręczę za siebie. Nie chcę widzieć cię w takim stanie mimo tego, że ostrzegałam, prosiłam a nawet błagałam.

- Mamuś, teraz ja cię proszę, daj mi to wszystko przemyśleć. Jest późno a ja chciałabym się przespać choćby chwilkę. - poprosiłam niemal błagalnym tonem ocierając twarz z łez.

- Poczekaj chwilę... Co to do cholery ma być?! Co on ci zrobił?! - Chwytając mnie za przedramię zaczęła się przyglądać czerwono-fioletowemu plamie.

- Nic, chwyciłam się z nerwów i mocno trzymałam. Zejdzie mi do jutra. - powiedziałam wahając się czy powinnam powiedzieć jej prawdę o tym co Justin zrobił tuż przed jej przyjściem. - Dobranoc, mamo.- nie dając jej dojść do słowa wyrwałam się z jej objęcia i pokierowałam do swojego pokoju.

* Oby nic więcej się nie przytrafiło tej nocy*

*Kayle Prov.*

Wszyscy byliśmy jednomyślni co do stwierdzenia "czas zacząć wojnę z Bieberem.'' Trzeba tylko wszystko tak przeprowadzić, aby dziewczyny niczego się nie domyśliły.

- To co, najpierw wypierdalamy go z naszego zajebistego interesu, a potem niszczymy jego psychikę? - zapytałem z uśmiechem na twarzy.

- Tak dokładnie, o to mi chodzi. - odrzekł Alfredo z wyższością.

- Ale czekajcie, jeżeli jego wyjebiemy to czy nie stracimy naszych klientów? - zapytał Scoot.

- Spokojnie chłopcy, mamy u nich zaufanie. Ci ludzie ufają tylko nam. W sumie tego gnojka dawno z nami nie widzieli więc co miałoby się zmienić? - zapytałem wszystkich zebranych.

- W sumie to masz rację. Oni już wiedzą na kim mogą polegać, a kogo kopnąć w dupę... - zabrał głos Ryan.

- Właśnie... Dlatego my nic w tym nie stracimy. My możemy jedynie zyskać.

- Dobra, to od kiedy zaczynamy? - zapytał James.

- Najlepiej jak najszybciej... Musimy tylko rozpracować jaki on ma plan, a potem to już pójdzie.

- Możemy podpytać dziewczyn czy nie mają żadnych wiadomości od Seleny. - odezwał się Scoot.

- No to jedziecie z tym. Który z was pisze?

- Ja mogę napisać do Ash o ile nie poszła spać. - odpowiedział Fredo.

- Dobra, ona nam zawsze wszystko wyśpiewa, pisz. - odezwał się Ryan.

* Ashley Prov.*

Słodko sobie spałam śniąc o krainie jednorożców, gdzie byłam księżniczką, kiedy usłyszałam wibrujący telefon przy poduszce.

- Kogo kurwa Bóg opuścił. - powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam na wyświetlacz i wszystko było jasne. - Czego ten idiota ode mnie do cholery chce.

Od: Fredo

Hej młoda. Odzywała się może do Ciebie Sel?

No ja pierdole. Jest prawie północ, a ten budzi mnie tylko po to?

Do: Fredo

Siema frajerze, właśnie obudziłeś mnie z pięknego snu. Nie, nie odzywała się. Hello, jest prawie północ. Kto o zdrowych zmysłach, po imprezie jeszcze nie śpi? Chyba tylko ty. A co chcesz?

Rzuciłam telefonem na łóżko z nadzieją, że już nie odpisze bo usnął albo coś w tym stylu. Jednak się myliłam, za chwile znów słyszałam ten jebany dźwięk wibracji. Kiedyś jak boga kocham go zapierdolę.

Od: Fredo

Nie, nic tak tylko pytam. Jakby się odezwała, to daj mi znać, okej?

No kurwa naprawdę?! I tylko po to wybudzał mnie ze snu, kiedy miałam zamiar polatać na jednorożcu?!

Do: Fredo

Dobra, napiszę. Tymczasem spierdalam do mojej krainy, gdzie jestem księżniczką i wszystko mogę. Nara pacanie.

Odpisałam szybko na wiadomość, wyłączyłam te jebane wibracje i jebnęłam telefonem gdzieś na drugi koniec pokoju. Dziękuję za uwagę, wracam rządzić tym pięknym światem w mojej wyobraźni.

sobota, 28 czerwca 2014

11. Zagadka rozwiązana...

                                                                                      ***

- Cześć Ryan. Masz może mi coś do powiedzenia? - zapytałam z obrzydzeniem w oczach. - Po cholerę za nami poszliście do tego parku? Nikt was o to nie prosił a wiedziałeś, że Fredro po waszej szarpaninie był nakręcony. Błyszczały wam oczy, gnojku. To wszystko wasza wina! - krzyknęłam. Chwyciłam się za głowę jedną ręką a drugą podtrzymywałam pod bok. - Możesz mi powiedzieć skąd to wszystko wiedziałeś? Wyjaśnij mi to... 

- Czy ty dalej nie widzisz tego, jak ten frajer mąci ci w głowie? Znów robi z ciebie idiotkę, wykorzysta cię, skrzywdzi i będzie tak cały czas. Nie widzisz tego, prawda? Nie, bo najważniejszą osobą o którą się martwisz jesteś ty sama, z czego nawet nie wiesz co jest dla ciebie dobre a nam nie dajesz sobie pomóc. - jego oczy błagały abym zrozumiała co ma mi do przekazania. Tak bardzo widać było troskę  nie tylko w jego oczach ale  w zachowaniu i w słowach. Złamał mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Łzy mimowolnie poleciały mi po policzkach. 

- Cieszę się i na prawdę doceniam to, że starasz mi się pomóc, że wszyscy się staracie. Ale sama się urodziłam i sama umrę, nie możecie decydować za mnie co jest dla mnie najlepsze. Sami do końca nie wiecie co jest dobre dla was, Ryan. Gdybyś wiedział co jest dla ciebie dobre, w życiu nie pozwoliłbyś, żeby Ash pokochała cię tak mocno jak ja pokochałam Justina. Nie pomyślałeś o konsekwencjach, spodobała ci się i jedyne co wiedziałeś to to, że chcesz zasmakować jej ust, jej dotyku. Móc słuchać jej głosu i przebywać razem z nią, słuchać jej śmiechu i przeżywać z nią najlepsze chwile. Ja to widzę, Ryan, widzę też, że nie chcesz dla mnie źle, ale to co zrobiliście... To co zrobiliście było straszne. - powiedziałam tłumiąc w sobie wszystkie emocje, które mną teraz zawładnęły. Czułam gorycz, ból, rozpacz, wściekłość a przede wszystkim smutek. W jego oczach widziałam jedynie zrezygnowanie i zwątpienie w to by mógł mnie przekonać abym stała się nieufna co do Justina. Nie odpowiadał, więc kontynuowałam swoją mowę. - Może i mieliście rację, że Justin nas wszystkich poróżni, ale chcę być szczęśliwa. Bez niego nie jestem, jestem wrakiem człowieka, który oddał swoją duszę za miłość. Jest mi potrzebny jak powietrze, bez niego się duszę i mam wrażenie, że jestem sama nawet jeżeli nie jestem. Mam was i was też bardzo kocham ale nie w ten sam sposób co jego. - kiedy to powiedziałam spojrzałam mu w oczy. Obraz był rozmyty przez ciągle napływające łzy, nic nie powiedział. Stał w miejscu z spuszczoną głową. - Cześć, Ryan. - powiedziałam i odeszłam. 

Dziewczyny stały w miejscu i bacznie przyglądały się całej zaistniałej sytuacji. Jedynie Ashley była w swoim innym świecie. Ale teraz nie było to najważniejsze. 

- Chodźmy do domu. - powiedziałam i ruszyliśmy wszyscy przed siebie. Ryan zrozumiał, że to wszystko co miałam mu do powiedzenia, odwrócił się w poszedł w stronę domu.  Demi otworzyła drzwi, weszliśmy do środka. Od razu pobiegłam w stronę apteczki, w której znajdowały się wszystkie potrzebne mi środki do opatrunku ran Justina. Justin położył się na kanapie w salonie, a ja zaczęłam powoli i dokładnie przemywać każdą z ran, których doznał podczas pobicia. 

- To my posprzątamy ten cały bałagan. - powiedziała Kels. Dziewczyny zabrały się do porządków, co trochę spoglądając w naszą stronę. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie ta cała sytuacja z pobiciem. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie chcę myśleć co będzie dalej. Może być lepiej, może być gorzej. Jednak dla mnie najważniejsze jest to, co jest teraz. Justin jest
przy mnie i nie zamierzam go
zostawić. 

- Dziękuje Ci za wszystko. - powiedział Justin patrząc swoimi brązowymi tęczówkami prosto w moje zapłakane i podpuchnięte oczy. 

- Nie masz za co dziękować, to raczej należało do mojego obowiązku. Kocham Cię i nie pozwolę na to, aby ktoś zrobił Ci krzywdę. Może to nie brzmi zbyt kobieco, ale taka jest moja natura. - pochyliłam się nad nim, aby złączyć nasze usta w pocałunku. 

Dziewczyny posprzątały cały bałagan i poszły do domu. Zostałam sama z Justinem, który po silnych środkach przeciwbólowy zasnął jak niemowlę. 

*módlmy się, aby to był koniec na dzień dzisiejszy.* 

*Prov Kelsey*

Ta cała sytuacja była dziwna, ale dotknęła każdego z nas. Jednego mniej, drugiego bardziej. Zdziwił mnie fakt, że chłopcy tak zareagowali. Przecież nie musieli tego robić. Wystarczyłaby zwykła rozmowa. Ale nie, no po co! Nie ogarniam ich sposobu rozumowania. Pobiją się i będzie zajebiście? W tym przypadku chyba tak nie będzie. To znaczy, mam nadzieję, że będzie wszystko okej, ale nie wiem. Sama gubię się w swoich myślach i toku rozumowania. Pozostawmy to tak jak jest. Martwi mnie jednak Ashley. Nic nawet nie odezwała się podczas sprzątania. Przecież Selena powiedziała tak jak jest, nie wymyśliła sobie tego. 

- Ashley, czemu milczysz? - zapytałam, bo już nie mogłam wytrzymać. 

- Przecież nie milczę. - odpowiedziała 

- Ehe, jasne a ja to syrenka Arielka. - dopowiedziała Demi. 

- O co wam chodzi? - zapytała Ash wyraźnie wkurzona.

- Błagam Cię nie rób z siebie większej idiotki niż jesteś! - krzyknęła Demi. 

- Dziewczyny spokój mi tu! - podniosłam głos na obydwie. - Ash, wiemy przecież doskonale, że chodzi o to co Selena powiedziała do Ryana. - Ash spuściła głowę. - Ej, to przecież nie jest nic złego.. Przynajmniej wie, co złego zrobił.- powiedziałam, aby ją pocieszyć. Ale chyba się nie udało, bo Ash zaczęła płakać. 

- Ej... - Demi podeszła do niej i objęła ją.- Wszystko będzie dobrze, przecież nic w waszej relacji się nie zmieni. 

- Nie zmieni się? Serio? Chyba serio żyjecie w jakiejś swojej własnej bajce, gdzie po kłótni czy powiedzeniu czegoś takiego wszystko będzie jak dawniej. Mogę się założyć, że Ryan nie będzie chciał mnie znać, a co dopiero przebywać w moim towarzystwie. Lepiej będzie dla wszystkich, jeżeli zniknę na trochę z tego otoczenia. 

- Ashley, nie możesz tego zrobić. Przecież widziałaś, że dzisiaj było okej. Przecież on już to wiedział. Selena tylko mu o tym znowu przypomniała. Znasz go, on nie bierze sobie takich rzeczy do serca. Mogę się założyć, że nawet nie zwrócił uwagi na to zdanie, które zostało powiedziane. - odpowiedziałam i przytuliłam ją. 

- Dobra, nie ma mazania się! - podsumowała Demi. - Najebane? To do domu! - wszystkie naraz wybuchnęłyśmy śmiechem. 

- A ty Ash, nie przejmuj się, bo naprawdę nie warto. Zobaczysz, że jutro znowu wszystko wróci do normy. - dałam jej pocieszającego buziaka w policzek. 

Rozdzieliłyśmy się w swoje strony i każda z nas dotarła do swojego domu. Ciekawe jak chłopcy podsumują swoją "krwawą" robotę dnia dzisiejszego. 

*Prov Fredro*

Byłem wściekły, złość nie chciała ze mnie wyparować, trzymała się mnie kurczowo jak Selena kiedy Justin przyszedł pod sklep kiedy stanąłem przed nią, chcąc ją chronić. 

- Nie podaruję skurwysynowi... - powiedziałem, poczułem jak James ze Scootem patrzą na mnie z uśmieszkiem. 

- To jaki mamy plan? - zapytał Scoot. 

- Jeszcze nie wiem, ale ten frajer pożałuję, że w ogóle postanowił rozkochać w sobie Selenę. Nie dociera do mnie, kurwa jak ona może go jeszcze bronić po tym wszystkim jak ją skrzywdził. Jak ten pajac ośmieszył ją przed wszystkimi całując się a potem jeszcze bzykając z Dianą... Przecież ta szmata to najgorsze gówno. Selena tak cierpiała... - żal mi się jej zrobiło, zaciskając pięści uniosłem głowę do nieba. - Nie dam mu jej po raz kolejny skrzywdzić. 

*Chwila!...* 

- Kurwa... - powiedziałem na głos, choć myślałem, że powiedziałem to tylko w swoich myślach. 

- Co? - zapytał zdziwiony James. 

- Co?- zapytałem go. Wyrwał mnie z zamyślenia...

- Co się stało? - powtórzył pytanie unosząc brwi.

- O to chodziło dziewczynom, mówiąc, że Justin będzie chciał nas znowu poróżnić z Seleną. Zagadka rozwiązana. - powiedziałem wkurwiony. W tym momencie moje oczy zaczęły płonąć z wściekłości. - Chłopcy... Nie możemy na to pozwolić.... musimy zrobić z nim porządek. - powiedziałem uśmiechając się do nich w porozumiewawczym geście. Zrozumieli o co mi chodzi. 

_____________________________________________________________-
ciąg dalszy nastąpi, soon.... 

Dobranoc. SOCZEK I ALEX <3