wtorek, 20 sierpnia 2013

5. Czyste szaleństwo

***

Nie czekając zbyt długo usłyszałam śmiechy i otwieranie drzwi.

- Jesteśmy, głupie pipy!! - krzyknęła Demi wchodząc do kuchni i ku mojemu zaskoczeniu trzymała w ręku dużą szklaną butelkę.

- No nareszcie! Ile można na Was czekać?! I co ty trzymasz  ręce...? Błagam powiedz tylko, że to nie to o czym myślę... - powiedziałam błagalnie wykrzywiając twarz w grymasie. Demi uśmiechnęła się łobuzersko i podeszła do mnie z butelką ukazując nalepkę z napisem "Malibu".

- No nieee.... Błagam, głowa do tej pory mi pęka a wy chcecie mnie znowu upić, bezczelne pizdy..- spojrzałam z obawą w oczach choć wiedziały, że udaję zmartwioną.

- Chodźmy do salonu.- Kels w końcu się odezwała chichocząc.

- Kels. A ty coś taka rozbawiona? Naćpałaś się czegoś czy jak?- zapytałam śmiejąc się bo wiedziałam, że to nie nigdy by nie nastąpiło w życiu Kels.

- Może trochę... - Kels znowu zachichotała a moje oczy momentalnie zrobiły się wielkie.

- Że słucham?! Co? Jak? Z kim? Dlaczego? Po co? I dlaczego mnie nic nie powiedziałaś? Łeb by przestał mnie boleć. - powiedziałam oburzona ale zdradziłam się wybuchając śmiechem.

- Z Fredrem i Marcusem. Powiedzieli, że mają tego trochę więc wzięłam kilka buchów i zostałam zielarką. - przerwała nagłym napadem histerycznego śmiechu a ja spojrzałam na Demi i Ash.

- Co ci się znowu, kurwa dzieję? - zapytała Ash.

- Nic, nic... Poprostu... wyglądasz jak...  Og...Ogórek...- wydukała z siebie Kels dławiąc się śmiechem i plując śliną w stronę Ash. Spojrzałyśmy na Kels jak na idiotkę.

- Chcę mi się pić. Mam Saharę w ustach. - poskarżyła się układając usta w ciup.

- To idź sobie nalej wody...albo czekaj ja ci naleję bo nie wiadomo co ci odjebie. Chodź. - wzięłam za rękę Kels i zaprowadziłam ją do kuchni gdzie poczułam smród palonego popcornu.

- Ja pierdole... ja pierdoleeeee.... no nieee...! Dziewczyny!!! Help me right now! Popcorn zginął śmiercią tragiczną... - krzyknęłam otwierając okno w kuchni i wymachując rękoma w celu wypieprzenia dymu z pomieszczenia. W tym samym czasie Kels zaczęła krzyczeć

- Ratunku!!! Pomocy! Niech ktoś nam pomoże! - zaczęła płakać.

- Kels... uspokój się, to tylko popcorn się spalił. - spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

- Pomoooocy!!! - krzyczała zdzierając sobie coraz mocniej gardło.

- Kels! Uspokój się! - zaczęłam potrząsać jej ramiona, żeby na mnie chociaż spojrzała i się skupiła. Ale była tak ujarana, że nie słuchała co się do niej mówiło.W tym samym czasie powolnym ruchem wpełzły Demi i Ashley do kuchni rozmachując dym rękoma.

- Co się tu do cholery dzieję? - zapytała Demi.

- Pomóżcie mi! Pali się! Zaraz dom się spali! Pomocy! - krzyczała coraz głośniej Kels z rozmazanym tuszem pod oczami od łez.- Pomocy! - powtarzała.

- Ashley, wyjmij mleko z lodówki i weź stąd Kels bo zaraz ocipieje albo coś jej zrobię! Jak kocham tą dziewczynę tak jej teraz nienawidzę! - powiedziała Demi. Ash wyjęła z lodówki mleko, wzięła Kelsey z kuchni i poszły do mnie na piętro, aby Kelsey się uspokoiła. My z Demi ogarnęłyśmy kuchnie. Dzięki Bogu, to tylko dym i smród spalonego popcornu, więc wystarczy wywietrzyć pomieszczenie. Pootwierałyśmy okna w każdym pomieszczeniu znajdującym się w dolnej części domu. Po dwudziestu minutach dołączyły do nas dziewczyny. Kelsey wyglądała już na normalną, a Ashley niosła w ręce puste opakowanie po mleku.

- No bez jaj, że wypiłaś całą zawartość kartonu! - powiedziałam wyrzucając ręce ku niebu.

- Taa i połowę wyrzygała - powiedziała Ashley nie dając nic powiedzieć biednej Kels.

- To co Kelsey, oczyszczający kielon na dobre rozpoczęcie dnia bez fazy? - zaśmiałam się.

- Bardzo dobry pomysł! - powiedziała i uśmiechnęła się promiennie.

- Witamy starą Kels wśród żywych i normalnych. - powiedziała Demi, a my wybuchnęłyśmy nieopanowanym śmiechem. Poszłam po kieliszki do kuchni, w której dalej śmierdziało spalonym popcornem, wspięłam się na krześle do najwyższej półki i wyjęłam je na blat barku. Zeszłam z krzesełka, wzięłam kieliszki i cole z lodówki. Ashley już stała z otwartą butelką malibu w ręce i uśmiechała się do butelki. Spojrzałam na nią lekko zdezorientowana, no ale jak kto lubi. Nie wnikam.

- Dobra, to jedziemy dziewczęta! - wydałam z siebie okrzyk bojowy, a Demi jak to ona zakryła twarz dłonią. Wytargałam z rąk Ashley butelkę, a ona zrobiła minę obrażonej kaczki. Kelsey nie mogła i zaniosła się śmiechem. Chichot zaraz zamienił się w śmiech starej baby jagi.

- Kels! A ty z czego się śmiejesz?! - spojrzałam porozumiewawczo na Ashley. W tym samym momencie rzuciłyśmy się wrzeszcząc na Kelsey i łaskocząc ją w boki.

- Nie... Błagam... Ju...Już nie... Prze... Przestańcie! - pluła śliną śmiejąc i wijąc się po podłodze. Zeszłyśmy z niej widząc, że robi się purpurowa na twarzy. Demi odchrząknęła a my spojrzałyśmy na nią z Ash widząc, że Kels jeszcze wije się po podłodzę.

- No... to może w końcu się napijemy, co? - zapytała zniecierpliwiona poruszając brwiami.

- Demi... Czy coś się stało, że jesteś dziś jakaś ... Inna? - Ashley zapytała z troską w głosie. Demi spojrzała na mnie a ja poczułam się dziwnie podejrzliwie. Posłałam jej pytające spojrzenie ale nic nie powiedziała.

- Mmm... No to lej a nie czekaj. - Kels uśmiechnęła się wreszcie przestając się śmiać i wstając z podłogi.

- Hej, Demi... - zaczęłam z troską widząc zdenerwowanie i smutek na jej twarzy - Nam możesz powiedzieć, jesteśmy rodziną. - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Martwię się. Martwię się o chłopców... - na moją twarz malowało się zdziwienie, ale nie odzywałyśmy się z Ashley i Kels czekając aż dokończy mówić. - Martwię się, że Justin znowu chcę zakumplować się z Fredrem. - Demi spojrzała na mnie ze smutkiem na twarzy. - Podejrzewam, że znowu chcę się wpieprzyć w naszą paczkę i znowu poróżnić nas wszystkich z tobą, Sel. - powiedziała naciskając na "znowu"a ja zamarłam. Czyżby mój sen stawał się choć odrobinę realistyczny?

*Nie... Tylko nie on...*


Instynktownie przygryzłam wnętrze policzka. Ashley spojrzała na mnie i wiedziała o czym myślę. Mój sen wydawał się tak realistyczny... Zawładnął mną smutek. Spojrzałam na swoje palce u stóp mimowolnie nimi poruszając. Do tej pory pamiętam jak zdradził mnie z Dianą, nie odzywał się ponad miesiąc i w święta się dopiero przyznał, wysyłając mi sms, że musi mi coś powiedzieć. Wiedziałam o co chodzi, ale wcześniej wierzyłam i miałam nadzieję, że to może jednak nie prawda, że wszyscy nam zazdroszczą takich uczuć, których oni wtedy nie doświadczali. Serce porwał na milion kawałków, płakałam nocami, chodziłam w miejsca, gdzie było niebezpiecznie mając nadzieję, że ktoś mnie zaatakuję i trafię do szpitala po czym się obudzę we własnym łóżku i powiem, że na szczęście to wszystko to tylko sen i zaraz spotkam się z Justinem i go pocałuję na przywitanie, nie chciałam żyć, wierzyłam w to, że mnie kochał, przyjaciele zamartwiali się o mnie gdy znikałam na całe dni z domu nikomu nic nie mówiąc i nie odbierając od nikogo telefonów, nie mogłam spać, mama poszła ze mną do lekarza, żeby przypisał mi tabletki nasenne, któregoś dnia... któregoś dnia wymieszałam je z dwoma piwami przed szkołą. Nie poszłam do szkoły bo wiedziałam, że ON tam będzie i kiedy Fredro do mnie zadzwonił, odebrałam a on niemal natychmiast zapytał czemu nie ma mnie w szkole wtedy powoli powiedziałam, że jestem sama w domu, że połknęłam dużo tabletek nasennych i przepiłam je piwem i żeby przybiegł mi pomóc, że jestem sama i... wtedy zapadła cisza w telefonie. Obudziłam się nad sedesem w swoim domu, Fredrowi kapały łzy z twarzy na mój policzek. 
- Selena, błagam! Musisz żyć! Ocknij się! - usłyszałam kiedy uniosłam ciężkie powieki.W tym samym momencie zwymiotowałam do toalety.
- Boże... Fredro... - powiedziałam niemal niesłyszalnie, jednak Fredro usłyszał i zaszlochał ocierając jedną dłonią twarz z łez i uśmiechnął się do mnie przytulając mnie jak najmocniej. Czułam jak jestem cała spocona i nie mogę się ruszać pod wpływem tabletek, które zwiotczyły moje mięśnie. - Przepraszam. -wyszeptałam mu do ucha.
- Było blisko. Dobrze, że jesteś tutaj, ze mną, wśród żywych. 



Nagle poczułam szturchnięcie.



- Sel! Uspokój się! Jesteśmy tutaj z tobą i wszystko jest w porządku...- krzyknęła do mnie Ash. Zauważyłam, że przez ten cały czas, kiedy się zatraciłam w niedalekiej przeszłości cały czas kapały na podłogę moje łzy i zauważając to podniosłam głowę.



- Nienawidzę skurwiela. - powiedziałam i wybuchnęłam niekontrolowanym szlochem. Dziewczyny zaraz zamknęły mnie w grupowym uścisku powodując, że przez chwilę nie mogłam oddychać. Co jak co, ale kocham te wariatki nad życie i nie wiem co bym bez nich zrobiła. 

- Jesteśmy tu dla Ciebie i nikogo więcej, pamiętaj. - powiedziała Kels. Fajnie jest mieć taką zgraną rodzinkę. 



- Dobra, koniec tego użalania się nad sobą, - powiedziałam podnosząc głowę do góry i wycierając ostatnie łzy z policzków. - Dawajcie tą wódkę! - okrzyknęłam i uśmiechnęłam się szczerze. 



- No, i taka nam się podobasz! - odrzekła Ashley i dała mi buziaka w policzek. Wzięłam butelkę do ręki i rozlałam kolejno do kieliszków. Demi otworzyła cole, żebyśmy miały szybciej do popity. Pierwsza kolejka, poleciała bez jakichkolwiek grymasów na twarzach. Kolejne kolejki już popijałyśmy bo inaczej się nie dało. Za bardzo wyżerało gardło. Kończąc flaszkę byłyśmy już lekko mówiąc, wstawione. Wzięłam telefon do ręki, aby przejrzeć moje kontakty, napotkałam na Fredra i wybrałam jego numer. 

- Do kogo dzwonisz? - zapytała Ashley, której tym razem język najbardziej się plątał. 



- Do Fredra. - odpowiedziałam jej z uśmiechem. 



- Selly, czy ty oby na pewno chcesz, aby przyszli chłopcy? - zapytała Demi, która w sumie była najbardziej trzeźwa. 



- Tak, myślę że tak. Dlaczego miałby być to zły pomysł? - zapytałam lekko zmieszana, bo nie do końca wiedziałam o co jej chodzi. 



- Emm, że tak powiem... Ashley, Ryan... Razem, kiedy ona jest lekko nieogarnięta... To nie może być nic dobrego. - powiedziała poważnym tonem. 



- Spokojnie, nic się nie stanie. Wszystko mam pod kontrolą. - uśmiechnęłam się, a w słuchawce usłyszałam głos przyjaciela. 



- Halo?



- No siema, wbijacie z chłopakami do mnie? Poprawiny wczorajszej imprezy. 



- Hmm wbijamy czyli kto? 



- No ty i reszta ciołków. 



- No dobra, to zbiorę ich i zaraz będziemy. 



- Okej, czekamy. 

W czasie, kiedy chłopcy mieli przyjść, włączyłam wierzę, w której akurat była płyta Lil Wayne'a. Coś dobrego na imprezę. Spojrzałam na Ashley, która w momencie się ożywiła. Kochała jego styl, a tym bardziej piosenki, jakie wykonywał z Drake'm. Pierwsza włączyła się piosenka "She Will". Ash od razu wstała i zaczęła kołysać biodrami w rytm piosenki.
She just started to pop it for a nigga

And look back and tell me “baby, its real”
And I say I aint doubt you for a second
I squeeze it and I can tell how it feel *

Dziewczyny spojrzały na siebie, po czym nic więcej nie mówiąc też zaczęły tańczyć. Dołączyłam do nich, kiedy nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. 

- Wejść! - Wydarłam się na cały dom, tak aby usłyszeli mnie mimo głośnej muzyki. Chłopcy ukazali się w drzwiach, a my dalej tańczyłyśmy. 

7 komentarzy: