wtorek, 27 sierpnia 2013

6. Czy ktoś coś pamięta...?

***

- Co tu tak głośno? - zapytał Fredro rozszerzając oczy i spoglądając na nas a potem na blat ukazujący pustą butelkę po Malibu. - Okej, rozumiem... My też coś przynieśliśmy. - spojrzał na Ryana. Ryan podniósł butelkę smirnoffa i uśmiechnął się krzywo i podnosząc brwi, nie zauważając nawet kiedy Ash do niego podeszła i dała całusa w policzek. 

- Cześ Ray... - czknęła Ash i zawieszając mu się na ramionach. 


- Cześć Ash, wszystko z tobą w porządku? - zapytał James z obawą w głosie. Wszyscy wiemy co Ashley kiedyś czuła do Ryana, chyba dalej czuję. Niektórzy to olewają bo nie chcą się wtrącać w nie swoje sprawy. Mają dość przeżywania, godzenia, kłócenia i wszystkiego innego. 



- Ahley, chodź. Pójdziemy zobaczyć co z Kelsey i Demi. Wchodźcie chłopcy. - starałam się trzymać równowagę i wzięłam ją pod ręke. 


- Sel... Chodź ze mną na podwórko. Chcę zapalić. - spojrzała na mnie znacząco. Wzięłam paczkę papierosów, spojrzałam na Fredra i szepnęłam mu do ucha. 

- Przypilnuj dziewczyny i Ryana, żeby się za bardzo nie spili. Wiesz przecież co będzie z Ash jeśli Ryan zacznie mówić o Rosse. - Fredro pokiwał mi głową i uśmiechnął się. Podeszłam do Ash podpierająca się o drzwi wejściowe mojego domu i wyszłyśmy. 


- Sel... - zaczęła ze smutkiem. - Ja go kocham... - powiedziała po chwili ze zaszklonymi oczami a ja przygryzłam wnętrze policzka i przytuliłam ją mocno. 


- Wiem, Ash... Wiem. Ale musisz się trzymać, jesteśmy z dziewczynami z tobą, baw się z nami i resztą a Ryana zostaw samemu sobie, niech bawi się z chłopakami. Musisz go olać, nie możesz znowu zaczynać tej historii, zniszczysz się do końca. - wypuściłam ją z ramion i podałam jej paczkę i wkładając sobie papierosa do ust, odpalając go zaciągnęłam się i trzymałam w płucach przez dłuższą chwilę chmurę. 

- Selena... on i tak mnie nie pokocha, przepraszam jeśli zepsuję ci impresę. I mam prośbę. - powiedziała bełkotliwie i spojrzała mi głęboko w oczy. Nie mówiąc nic, czekałam aż dokończy. - Chcę abyś mnie po imprezie odprowadziła do domu, ogarnęła i kiedy będę robić coś co będę potem żałować, odciągnij mnie. Dobrze? Proszę. - błagała wzrokiem. 

- Ash, Sel. Wracajcie już, będziemy się bawić, pić i tańczyć. Nie możemy myśleć o chłopakach, prawda Sel? - podchodząc patrzyła mi w oczy Demi. Wiedziałam o co jej chodzi.

 Zanim zaczęłam być w związku z Justinem kochałam Demi jakby była moją siostrą, razem z Fredrem poznała mnie z resztą paczki, która teraz jest jak moja druga rodzina. Ale kiedy pokłóciłam się z Justinem, myślałam, że wszyscy będą mnie wspierać, jednak Justin ich nastawił przeciwko mnie i byłam sama. Zauroczył Demi i kiedy przechodziłam obok mojej straconej rodziny on posyłał mi złośliwe uśmieszki i przytulał Demi i ją całował. Nikt nie całował jak Justin. Nikt nie przytulał jak on. Desperacko pragnęłam porozmawiać z Demi, z każdym innym, ale oni się po prostu ode mnie odwrócili. Kiedy próbowałam porozmawiać z Demi ona odwracała się na pięcie i mówiła, że nie chcę mnie znać. Bolało mnie to tak strasznie, jak gdyby ktoś mi wbijał nóż w plecy i kręcił nim próbując sprawdzić, czy to boli, czy będzie lecieć krew. Wtedy wykręcili mi dziurę w sercu, pustka wypełniała mnie całą, nie mogłam spać w nocy, ciągle zastanawiałam się co Justin zrobił, co im takiego powiedział. Wtedy zaczęłam spotykać się z Danem, był rok starszy ode mnie i zawsze wiedziałam, że mu się podobam. Był zielarzem, zawsze kiedy chciał się ze mną spotkać to pytał czy pójdziemy na spacer na blanta. Wtedy nie miałam nikogo innego, nie miałam co robić a jego lubiałam. Jego zielone oczy, poczucie humoru i nieporadność kiedy się źle czułam lub po prostu zapadała między nami niezręczna cisza. Wtedy zaczęłam codziennie palić trawkę, potrafiłam wychodzić rano i wracać późnym wieczorem i przez cały dzień nie robić nic innego tylko palić trawę. Któregoś dnia spotkałam ich przechodząc pod rękę z Danem i Justin spojrzał na mnie z zazdrością, ktoś z nich do mnie krzyknął, żebym podeszła do nich, byłam ujarana i odkrzyknęłam tak, żeby każdy na ulicy mnie usłyszał, żeby zamknął mordę, choć nawet nie wiedziałam do kogo kieruję te słowa. 

- Sel, wszystko w porządku? - zapytała mnie Ash wpatrując się we mnie wraz z Demi. 

- Tak, tak. Chodźmy, zabalujmy. - uśmiechnęłam się szeroko prosząc samą siebie, aby zapomnieć o tym wszystkim, to już nie ma przecież miejsca. Kiedy weszłyśmy do domu z powrotem, w głośnikach leciała piosenka Eminem'a "lose yourself" a Kels siedziała i śmiała się z chłopakami na kanapach. 

- Ooo! Wreszcie nasze gwiazdy wróciły. Czekaliśmy na was z wódką. Chodźcie, siadajcie i zaczynamy zabawę. - James krzyknął a Scoot i Ryan się roześmiali. 


- Dobra, to co zrobiliście? Proszku przeczyszczającego dosypaliście czy co? - zapytałam wzdychając i biorąc się pod boki. 



- Ale my nic nie zrobiliśmy! - krzyknął Kayle i wszyscy którzy siedzieli na kanapach roześmiali się. 


- Okej, powiedzmy, że wam wierzę. Polewajcie! - odkrzyknęłam z uśmiechem na twarzy. Kayle wziął wódkę do ręki i polał do każdego kieliszka. Podałam kieliszek Ash i dzięki bogu nie upuściła na ziemię ani kropelki trunku mimo jej stanu. Wypiliśmy po kolejce i wróciliśmy do tańca o ile to tańcem można było nazwać. Każda z nas kręciła tyłkiem. Nie wiem dlaczego to robiłyśmy, skoro są również inne sposoby tańca ale no, nieważne. Chłopcy siedzieli i co chwila popijali jakieś trunki, które wyjęłam z barku mamy. Po jakiś dwóch flaszkach Jacka Daniells'a chłopcy już latali jakby wypili po flaszce na głowę. Nagle Ashley zniknęła mi z oczu. 

- Kels, widziałaś Ash... Miała tańczyć z nami ale jej tu nie widzę. Nie widzę też Ryana i mam nadzieję, że się aktualnie nie mordują się gdzieś na górze albo na podwórku, pomożesz mi ich szukać? - powiedziałam zmartwiona. Ashley nie może mu powiedzieć, że go kocha. On to wie a i tak się łudzi, że to nie prawda. Nigdy nie dałby jej szansy, nie kocha jej. To typ zimnego pączka, lepiej jeść na ciepło, kiedy czuję się rozpływającą czekoladę i ciepło przechodzące przez gardło gdy go przełykasz, nie wolno jeść zimnego, bo czujesz gorycz tej słodyczy a później będziesz żałować bo słodycz jest tylko an chwilę a ból brzucha zostanie dłużej i nie wyjdziesz z toalety przez kilka godzin po czym wrócisz parę minut później aby to powtórzyć. Jeśli mu to powie, zniszczy samą siebie, nie wybaczy sobie tego, że powiedziała mu wszystko po alkoholu. - Musimy ją znaleźć. - dopowiedziałam coraz bardziej zmartwiona. Poszłyśmy na górę po schodach i od razu zauważyłyśmy Ashley i Ryana. Ashley była oparta o ścianę. Wściekła, było widać to po jej wyrazie miny i rękach skrzyżowanych na piersi niczym małe dziecko tupiące nóżką, które nie dostało małego misia do przytulenia. Ryan otwartą ręką przecierał zmęczone i pijane oczy. Słuchał tylko Ash co ma do powiedzenia w ciszy.

- Jesteś tylko dupkiem, nic nie wartym chamem! Nie umiesz docenić żadnej dziewczyny! - Ashley nagle wybuchnęła płaczem i uderzyła Ryana pięścią w pierś. Chciała odejść ale przyciągnął ją do siebie i spojrzał na nią groźnie i przywarł ją do ściany. Spojrzałam na Kels pytając cicho co robimy. 

- Poczekajmy. Jeśli będzie źle wtedy wkraczamy. - zachowywałyśmy się jak ninja! Przywarłyśmy do ścian i zniżyłyśmy się tak, aby nas nie zauważyli. 

Prov Ashley

- Jesteś tylko dupkiem, nic nie wartym chamem! Nie umiesz docenić żadnej dziewczyny! - wybuchnęłam płaczem, nie mogłam patrzeć mu w oczy i uderzyłam go pięścią w pierś. Nie zareagował. Stał w ciszy, nic nie mówił tylko oczekiwał aż coś w końcu powiem. Chciałam odejść jak najszybciej mogłam, ale mnie zatrzymał Za każdym razem kiedy natrafiałam na jego oczy zastanawiałam się nad tym czy go bardziej kocham czy bardziej go kocham czy bardziej nienawidzę.  Zawsze pragnęłam mu powiedzieć, że go kocham. Patrzyliśmy chwilę na siebie, wydawał się taki spokojny, seksowny, jego jasne oczy, ciemne włosy zawsze starannie ułożone. Kocham go, nigdy go nie zapomnę a tak bardzo się staram. Poczułam, że zaraz z moich ust wypłyną słowa, których będę żałować. Jest skurwysynem, kocha każdą ładną dziewczynę. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam smutek, złość i coś czego nigdy w jego oczach nie widziałam, nie mogłam tego wzroku  wypalający moje oczy rozszyfrować. Przycisnął mnie do ściany i oparł się o nią za mną tak, że stałam między jego ramionami. 

- Ashley, wiesz, że nie możemy być razem, podobasz mi się, od zawsze. To chyba wiesz, musisz wiedzieć. Masz piękne oczy, uśmiech, wszystko... Ale razem być nie możemy. Ash zrozum to. - powiedział mi niemal niesłyszalnie do ucha i spojrzał ponownie w moje oczy. Znowu napłynęły łzy.

- Ale Ryan, ja cię kocham... - schowałam swoją twarz w dłonie. Zaczęłam płakać. Ryan podniósł mój podbródek zmuszając mnie do popatrzenia w jego piękne oczy. Obraz rozmazywał się przez łzy. - Nie chcę żyć bez ciebie...

Ryan nie dał mi skończyć mówić i mnie pocałował. Zawsze tego chciałam, desperacko go potrzebuję. Jak ryba wody, jak ptaki latania... Po prostu... jest jak tlen, kiedy go nie dostajesz, dusisz się, rozpaczliwie go pragniesz i się zaciągasz ale tracisz w końcu przytomność i umierasz. Ale gdy oddychasz, wiesz, że nie umrzesz, że jest nierozłączną częścią twojego życia. Trzymasz go w płucach, przy sercu, pompuje krew i cieszysz się każdym oddechem. Masz świadomość, że wielu ludziom oddech odebrano i przestało bić serce łamiąc tym samym serca ich najbliższym, wtedy i oni umierają, nie mają tego tlenu, oddychają trucizną i umierają w środku. Powoli. Taka jest moja miłość do niego, raz umiera ale rodzi się na nowo, ale boli serce bo wiem, że zostało wiele razy zranione. Jednak mimo wszystko w brzuchu czułam stado szarańczy, bo motyle to już nie były w stu procentach. 

Całował bardzo mocno, napierał ustami, jakby chciał pokazać, że to co przed chwilą powiedział było prawdą. Wiem, że to chwilowe, wiem, że jutro znów będzie się ze mną tylko kumplował. Ale pragnęłam tego tu i teraz, nie zastanawiając się nad tym co by było jutro. Tak, jakby jutra być nie miało. Delikatnie, uważając na każdy ruch chwyciłam w obie dłonie jego twarz, starając się zapamiętać jak smakują jego usta, każdy ich ruch. Łzy nieustannie spływały po moich policzkach, myślałam, że jestem we śnie. Znów o nim śnie. Jego ręce osunęły się na moją talię i zaciskały się dając mi znak, że to wcale nie jest sen, to jest na prawdę. Jedną rękę zsunęłam na jego pierś a drugą wciąż trzymałam jego policzek modląc się aby pozostał ze mną tak zwarty już na zawsze. Ryanowi zsunęły się dłonie niżej, na moje pośladki. Ugniatał je uważając jednak, aby mnie to nie bolało. Budził moje zmysły do życia, Pragnęłam go coraz bardziej. Nasze języki łączyły się i rozłączały tylko po to aby po chwili znów się połączyć. Pocałunki były coraz to gorętrze, łapczywe a nasze ręce zaczynały błądzić po całych naszych ciałach, chcąc odkryć najciemniejsze zakamarki pokryte ubraniami. Po moich policzkach przestały lecieć łzy, ale coraz bardziej chciałam, żeby być jego. Nigdy tak daleko nie zaszliśmy, zawsze był buziak. Czemu dzisiaj? Czemu jak mu wyznałam, że go kocham? 

- Ooo... Tu jesteście. - Selena krzyknęła w moją stronę z miną grożącą, że jeśli zaraz się od Ryana nie odkleję, będę miała przechlapane. Z jednej strony się cieszyłam, że powstrzymała nas przed pójściem dalej, z drugiej strony chciałam ją zabić, że zniszczyła tak znaczącą dla mnie chwilę.

- Emm cześć Selly. - powiedziałam czerwona jak burak chowając twarz we włosach.
- To ja Wam nie będę przeszkadzał. - Ryan ostatni raz cmoknął mnie w policzek i odszedł.
Selena i Kels spiorunowały go wzrokiem.

- No to teraz panienko masz przerąbane... - Kelsey spojrzała na mnie, a ja wiedziałam, że zaraz przejdę przez piekło zwane "przyjaciółki mówią co zrobiłam mimo, że to wiem i doskonale zdaję sobie z tego sprawę"

_____________________________________________---
No to beng! mamy kolejny!
dziękujemy za komentarze i za wszystko. Ale, jakby tak obserwatorzy wzrośli to byśmy się nie obraziły, naprawdę. :)
~ Poranek . ~ Soczek. 

1 komentarz:

  1. Bardzo fajne;) Ale kiedy będzie jakaś scenka z Justinem ?? Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń