środa, 11 września 2013

8. Co się dzieje...

***

Justin oblizał swoje usta zerkając na dziewczyny po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nie rozumiałam tego uśmiechu. Co on oznaczał? Czy to była złośliwość, szczerość, ... nie ... na pewno nie szczerość. Jest zbyt zagubionym skurwysynem, aby ukazać siebie. Sam już nie wie kim jest, pogubił się w sobie... Może ten uśmiech... jego piękny uśmiech... Kurwa. Może ten uśmiech jest szyderczy? Może wie, że w głębi serca dalej coś do niego czuję. Mam nadzieję, że nie.

- Cześć, Selly. - spojrzał na Demi i Ashley z uśmiechem, który zawsze się ukazywał gdy mówił coś złośliwego i powoli ruszył w moją stronę. Stałam jak wryta.

- Justin... nie rób jej tego. - usłyszałam słaby głos Demi, po którym mogłam stwierdzić, że jest zmęczona, smutna i przybita ale jej nie posłuchał.  Oblizał znowu usta i uśmiechnął się będąc co raz bliżej mnie. Nagle wyrosła przede mną Kels.

- Zostaw ją, świnio. - powiedziała z obrzydzeniem i pogardą w oczach od czubka głowy po czubki butów. Justin był nieprzewidywalny, więc skąd Kels miała wiedzieć co zaraz powie? Podszedł bardzo blisko niej. Czuła jego ostry jak nóż wzrok na sobie przewiercający twarz docierający tylko do mnie i ciepły oddech na policzku. Zabiło szybciej serce. Kels starała się wyglądać poważnie i odważnie, ale widziałam jak jej drgał wiszący luźno koniec koszulki z nerwów z tyłu jej pleców.

- Czego ma mi nie robić? - zapytałam pospiesznie zdenerwowana całym tym zajściem nie mając czasu na zastanowienie się, czy powiedziałam to tylko w myślach, czy na prawdę. Justin w tym samym momencie chwycił Kels w talii jedną ręką i przyciągnął do siebie tak, że opierała się rękoma o jego klatkę piersiową i próbowała się uwolnić a on trzymał drugą ręką jej głowę, jakby chciał ją pocałować i przybliżył usta do jej ucha i patrzył wprost w moje oczy po czym wyszeptał jej coś. - Czego masz mi nie robić?! - krzyknęłam coraz bardziej zdenerwowana tym wszystkim patrząc prosto w oczy Justina, który po chwili puścił Kels i bez emocji na twarzy podszedł do mnie zbyt blisko. Aż poczułam skurcz serca tak mocny, że mimowolnie skrzywiłam się. Poczułam jego cudowne perfumy wymieszane z zapachem papierosów. Dalej używał tych perfum, które mu zawsze doradzałam, bo tylko ich zapach zmieszany z fajkami przypominał mi tylko jego. Nikogo innego.

- Mam cię już nie krzywdzić. - oblizał usta przybliżając swoją twarz do mojej stawiając nas w kilku centymetrowym dystansie między sobą. Znów poczułam skurcz serca. Przygryzłam wnętrze policzka i spuściłam wzrok na swoje stopy. Justin chwycił mnie za podbródek, zmuszając mnie tym samym abym spojrzała na niego. - Sel... Nie skrzywdzę cię już. Obiecuję. - powiedział łagodnie a mnie znów mocniej zabiło serce. Przygryzłam mocniej wnętrze policzka, wiedząc, że zaraz polecą mi łzy po policzkach. Znowu wbiłam wzrok w ziemię. - Sel... - Justin złapał mnie za rękę. Miał tak zimne dłonie. Zimne dłonie, gorące usta i ciepłe, niemal kojące spojrzenie.

- Gówno prawda... - powiedziałam cicho bardziej do siebie niż do niego. Mimo to i tak usłyszał.

- Co? - zdziwiony uniósł brwi i chwycił mnie mocniej za dłoń. - Sel, ja wiem, że tęsknisz za mną, wiem, że cały czas myślisz o mnie... Wiem, że mnie kochasz. - Justin przerwał patrząc na mnie cały czas. Milczałam, nie dowierzając własnym uszom. Przez łzy nie widziałam już wyraźnie.

- Dlaczego...? - powiedziałam już drżącym głosem. - Dlaczego, kurwa?! - spojrzałam na jego twarz, jego idealne rysy, piękne oczy, usta... - Wiesz jak to bolało?! Wiesz! I ty jeszcze chcesz, żebym do ciebie wróciła?! Chyba oszalałeś! Ja... - wrzeszczałam prosto w jego usta już nie ukrywając całego smutku, wkurzenia, miłości i nienawiści za razem, które mnie ogarnęły w ciągu kilku chwil ale... przerwał mi nagłym pocałunkiem. Zrobiło się ciepło na sercu, jakbym dostała coś, czego od dawna potrzebowałam. Zrobiło mi się słabo i gorąco, jak uderzeniowa dawka narkotyku. Odwzajemniłam pocałunek. Justin całował natarczywie. Tak jakby mieli mu mnie zabrać. Czułam, że coraz większa ilość łez spływa po moich policzkach. Nagle odepchnęłam Justina.

- Jesteś gnojem!!! I tak wrócisz do tej szmaty, a mnie dalej będziesz robił nadzieję, że się zmienisz!!! Wynoś się stąd! - bełkotałam, od gorąca alkohol mocniej uderzył mi do głowy. Zasłoniłam twarz, żeby nie widział moich łez. - Nie zasługujesz na mnie... - przetarłam twarz.

- Wiem. Obiecuję, Sel, że już nigdy cię nie zostawię. - oparł swoje czoło o moje.

- Kocham cię... - powiedziałam po czym potrząsnęłam głową uświadamiając sobie, że sama sobie wykopałam dół czując, że zaraz znowu wyleję litr łez.

- Wiem, Selly. Wiem. Ja ciebie też. - spojrzał mi w oczy i znowu mnie pocałował. Znowu zrobiło mi się gorąco i zarazem słabo. Przytuliłam go mocno. 


- Justin, proszę. Nie opuszczaj mnie już. - spojrzałam mu w oczy przez zamazany obraz i go pocałowałam. Nie wiem czemu, instynktownie. Coś mi kazało mu wierzyć ale za razem uważać na niego. To nie jest ktoś, z kim można planować normalną przyszłość, ale nie mogę sobie go podarować. Za dużo przez niego wycierpiałam, za mocno pokochałam i kocham dalej, jest za dużą częścią mojego życia. Chcę go mieć przy sobie. Zawsze. Nie ważne czy pójdzie do pierdla. Nie ważne, czy jego dziwki będą mi grozić, bo nie dostały swojej działki. To wszystko jest nie ważne, chcę jego. Tylko jego. Wtedy wróciły do mnie wszystkie wspaniałe wspomnienia...

 Na początku było idealnie. Siedzieliśmy na ławce w parku, moja głowa oparta o jego, śmialiśmy się, wtedy czas leciał jak piach przez palce, marzyliśmy, mówiliśmy "kocham cię" bez żadnych zbędnych przepytywań gdzie się było, co robiło i dlaczego znowu ma krew na koszulce. Było... inaczej. Patrzyliśmy na chmury i mówiliśmy co nam przypominają. Snuliśmy plany. Byłam tylko ja i on... my. Poza nami jeszcze przyjaciele. Alfredo i Justin. Kiedyś najlepsi kumple i zawsze się dogadywali. 
Teraz jeśli Fredro by go zobaczył, chyba by go zatłukł. 
- Obiecuję, już nigdy Cię nie zostawię... - wziął w swoje dłonie moją twarz, kciukami przetarł moje wciąż płynące łzy i lekko się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech, mimo łez. 
- Zawsze tak mówiłeś... - przerwał mi przykładając wskazujący palec do moich ust. 
- Ciii... Już cicho - przytulił mnie do siebie z całej siły. - Wiem, że nawaliłem już tak wiele razy, że wyrządziłem Ci wiele krzywdy, ale naprawdę jest mi przykro i przepraszam. Obiecuję, że już więcej to się nie powtórzy, zaufaj mi proszę. - powiedział niemal błagalnym tonem. Moje uczucia wisiały na włosku. Spojrzałam w jego piękne, czekoladowe oczy, w których widziałam iskierki szczęścia, prośbę o zrozumienie wraz z wybaczeniem oraz coś czego nie mogłam rozszyfrować. Próbowałam utrzymać zdrowy rozsądek, jednakże alkohol, który nadal buszował w mojej krwi nie pozwalał mi na to. Zbliżyłam się do niego, a moje usta momentalnie zbliżyły się do jego ust, łącząc je razem w kolejnym niesamowitym pocałunku dzisiejszego dnia. Były w nim chyba zawarte wszystkie niezbędne emocje. Tęsknota, gorycz, pragnienie drugiej osoby, odrzucenie, szczęście, nienawiść, zrozumienie, sprzeciw rozumu, błaganie serca. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Zatraciłam się, skurcz serca rwał gdyby miano je wyrwać. Uwierzyłam mu. Już po mnie.

*Fredro prov* 



Razem z chłopakami wypiliśmy jeszcze jedną butelkę wódki, rozmawiając przy tym o samochodach i grach komputerowych. Czas płynął, a dziewczyn jak nie było, tak nie ma. 

- Ciekawe co z dziewczynami... pójdę sprawdzić, okej? - powiedziałem wstając z kanapy lekko przy tym tracąc równowagę. 

- Dobra, ale wróć zaraz! Trzeba jeszcze omówić taktykę w dzisiejszej partyjce w LOL'a! - powiedział Scoot bąkliwie biorąc łyk piwa z puszki. 

- Dobra, zaraz wracam. - powolnym krokiem podążyłem w stronę drzwi. Po wypiciu takiej porcji alkoholu nie było to łatwe, muszę przyznać. Już chciałem chwycić klamkę, kiedy drzwi otworzyły się, a do środka wpadła Ashley, a zaraz za nią Kels i na końcu, jako najwyższa Demi. 

- Ooo właśnie miałem po Was iść. 

- To dobrze, że przyszłyśmy. - Demi ironicznie się zaśmiała i stanęła w drzwiach. 

- Emm, a gdzie Selena? - zapytałem, bo nie dostrzegłem jej z resztą. 

- Selena jest na dworze z Jus... - chciała powiedzieć Ash, ale Kelsey zasłoniła jej ręką usta. 



- Z kim? Z Justinem?! - wykrzyknąłem na pół domu. - Demi przesuń się! 

- Alfredro! Nie! - krzyknęły wszystkie razem. 

- Demi przesuń się! - Demi zszokowana nie wiedziała co zrobić. Przeszedłem obok niej i wyrwałem w kierunku dworu. 

- Co tu się, kurwa dzieje?! - krzyknąłem w kierunku Seleny i Justina całujących się. Jednak jest większą idiotką niż myślałem.
_____________________________________________
Po wielu próbach i staraniach mamy rozdział. Przepraszamy za opóźnienie, ale były ku temu powody. Dziękujemy za 2100 wejść, obserwatorzy też dochodzą. Komentujcie i obserwujcie dalej, bo mamy jakąś motywację do dalszego działania.
Jak myślicie, będzie bójka w kolejnym rozdziale? Czy może Fredro zostawi to bez żadnego rozgłosu? PISZCIE :*
~ Poranek ~ Soczek. 

2 komentarze: