wtorek, 3 września 2013

7. Zjebałeś to...

***

- Co to miało, kurwa być? - Selena zbliżyła się do mnie i popatrzała na mnie z obrzydzeniem. - Miałaś mieć wszystko pod kontrolą... Myślałam, że jesteś już dużą dziewczynką i sama dasz sobie doskonale radę.

- Szczerze? - zaczęłam. - Nie żałuję, że mu powiedziałam a tym bardziej nie żałuję, że go pocałowałam. Co było to było. Więcej się nie powtórzy. - powiedziałam wiedząc, że to dopiero początek czegoś co jeszcze może nadejść między nim a mną. Spojrzałam na Kels i Sel omijając je i zeszłam na dół myśląc cały czas o tym co przed chwilą zaszło i czy powiedziałam faktycznie prawdę czy skłamałam mówiąc im w twarz. Chłopcy siedzieli w pokoju. Kiedy mnie zobaczyli odwrócili się w moją stronę. Podeszłam do stolika z grobową miną, to nie powinno się wydarzyć. Chwyciłam papierosa i zapalniczkę i poszłam do wyjścia przed dom. Po tych wszystkich wydarzeniach z dzisiaj, musiałam zapalić. Tylko to mogło ukoić moje zszargane nerwy, czuję się... jak miś, którego dziecko już nie potrzebuję bo dostało inne... lepsze, ładniejsze. W tym wypadku dla niego każda inna panna jest lepsza. 


Ryan Prov. 

Kiedy dziewczyny weszły na górę, totalnie zgłupiałem. Myślałem, że będą miały w dupie to, gdzie podziewa się Ash. A jednak się myliłem... Z jednej strony, tylko ją bym całował. Z drugiej? Cieszę się, że przyszły.

- Ooo... Tu jesteście. - Selena krzyknęła w naszą stronę z dziwnym wyrazem twarzy, jakby miała zamiar zaraz wpieprzyć Ashley.

- Emm cześć Selly. - Ashley powiedziała czerwona jak burak. Widziałem, że fakt, że nas przyłapały był dla niej upokażający.

- To ja Wam nie będę przeszkadzał. - ostatni raz cmoknąłem Ash w policzek i udałem się w kierunku schodów czując wzrok dziewczyn na sobie wypalający mi dziurę w plecach.

Kiedy zszedłem na dół wszyscy siedzieli na kanapie i popijali piwo. Zdecydowałem, że dosiądę się do wszystkich i zrobię to samo. W głośnikach rozbrzmiewał Drake "Forever". Nagle do pokoju weszła Ashley, wyjęła papierosa i wyszła na dwór. Spojrzeliśmy na nią, ale nic nie powiedziała, nie spojrzała w naszym kierunku. Jakby była wściekła za to, co się stało. 

- A tej co się znów stało? - spytał Scoot.

- Nie wiem. - odpowiedziałem szybko upijając łyk alkoholowego trunku z puszki.

- Mnie się tam wydaje, że ty doskonale wiesz o co jej chodzi - Fredro spojrzał w moją stronę - Widziałem, jak kręciłeś się wokół Ashley. Ślepy nie jestem, wybacz. - upił łyka piwa odchylając głowę w tył.

- Boże, nic jej nie zrobiłem - uniosłem ręce w obronnym geście.

- Nic? To dlaczego jest taka wkurwiona? - zapytała Demi. - Normalnie się tak nie zachowuje. - wstała, też wzięła papierosa i wyszła przed dom, najprawdopodobniej do Ashley. No tak, kogo ja chciałem oszukać? Zna ją lepiej niż samą siebie. Ale trzeba grać dalej. Nie sam sobie zniszczyć imprezy przez głupi pocałunek...

- Dobra, dziewczyn nie ma więc nam jako kumpel możesz powiedzieć. - odezwał się James.

- Kurwa, nie dacie mi spokoju? - zapytałem krzywiąc twarz w grymasie jak małe dziecko poddając się. Wszyscy zgodnie kiwnęli głową na tak. - Ja pierdole. - poddałem się. No to tak, najpierw okej, byłem bliżej niej, bo nie chciałem żeby sobie coś zrobiła. Dlaczego tak pomyślałem? Bo jest porywcza po alkoholu, i wtedy panują nad nią emocje co sami dobrze wiecie. Poszła na górę, ale nie wiedziała, że idę za nią. Schowałem się na schodach i słyszałem tylko cichy szloch. Nie mogłem wytrzymać, przygryzłem wargę, poczułem ucisk w sercu i podszedłem do niej. Ona siedziała skulona na podłodze i płakała, więc zapytałem czemu. Potem wstała, wytarła łzy i powiedziała kilka słów szeptem, byłem już tym zmęczony i nagle zaczęła krzyczeć, że nie jestem wart nikogo, uderzyła mnie, zaczęła znowu płakać, przytłoczyło to ją. Chciała odejść, wściekłem się i ją do siebie znowu przyciągnąłem. Nie wiem po co... chwile później powiedziała, że mnie kocha, na co ja jej powiedziałem, że mi się podoba i w ogóle ale nie możemy być razem. Pocałowaliśmy się, ale nie był to taki o pocałunek, poczułem się jak drań ale całuję tak perfekcyjnie, jej piękne usta, oczy. Och gdybyście widzieli jej buźkę... Jej perfekcyjną buźkę.Wiecie czemu nie mogę z nią być. Poczułem, że mam na nią ochotę i kiedy sama zaczęła mnie do siebie przyciągać przyszła Kels z Seleną i zszedłem do was. Czułem, że powinienem odejść, Selena ma piorunujący wzrok kiedy jest wściekła a mnie chciała za to zabić. - powiedziałem im wszystko jak na spowiedzi. Patrzeli na mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzach.

- Zjebałeś to - nagle Fredro się odezwał twardym tonem. - Wiesz, że ją zraniłeś, a do tego ten pocałunek... Ona nie jest taką suczką, żeby sobie z nią pogrywać głąbie! Ona jest w naszej paczce, rodzinie a ty jej robisz gówno z mózgu a potem i tak polecisz znowu do Rosse... - Fredro nie ukrywał już zdenerwowania, wstał.

- Kurwa to co miałem zrobić? 

- Mogłeś to inaczej powiedzieć, nie tak dosłownie i dosadnie, jak to pewnie powiedziałeś. Albo najlepiej w ogóle się nie odzywać - powiedział Scoot, który starał się myśleć najbardziej racjonalnie, ale alkohol tego nie propanował. 

- Ryan, skup się. Po co to robisz, kurwa...? No po co? Weź się za jedną a nie za pięć lasek, w których znajduję się dziewczyna z naszej paczki. Koleś... Nie powinieneś tego robić, łamiesz jej serce i wiesz, że to wszystko jest tylko kwestią czasu, kiedy albo jej albo tobie odjebie i zrobicie głupotę. - wtrącił się Kayle, biorąc butelkę wódki i rozlewając kolejno do kieliszków.

- Ciekawe jak ty byś się kurwa na moim miejscu zachował. Nie chciałem kłamać, żeby czuła się lepiej, bo wtedy bym okłamywał i ją i samego siebie, a co najgorsze miałbym wyrzuty sumienia! - wyrzuciłem z siebie. - Wiecie, do cholery jak bardzo mi na niej zależy. - schyliłem głowę. - Wiecie, że gdybym  z nią był, naraziłbym ją na niebezpieczeństwo tak samo jak Justin narażał na niebezpieczeństwo Selenę. Ale jest jedna różnica. -wstałem z pewnością siebie i podszedłem patrząc prosto w oczy kolejno każdemu z chłopaków. Nic nie powiedzieli dając mi znak abym kontynuował. Spojrzałem na Fredra z mrożącym spojrzeniem. - Mnie, zależy na tej ekipie, zależy mi na nas wszystkich a najbardziej na Ash, dlatego nigdy z nią nie będę.

- Ty idioto! - wywrzeszczał Fredro a chłopcy zrobili krok w tył. Fredro był najmuskularniejszym chłopakiem w naszej rodzinie i to on stawiał do pionu, jeśli komuś odwalało. - Jeśli by ci na niej zależało kiedykolwiek, dałbyś jej żyć w spokoju a nie co chwilę do niej pisał słodkie słówka a potem przestawał się odzywać dając jej do myślenia, że to ona coś źle zrobiła a ty po prostu szlajałeś się za jakimiś szmatami a ona cierpiała! Nasze interesy może wpływają na nasze życie osobiste, ale to jednak rodzina a rodziny nie krzywdzimy! Bronimy jej ty pustaku a nie robimy sieczke z mózgu!!! Nie zasługujesz ani na nią ani na żadną inną! - Alfredo pchnął mnie. Wtedy coś się we nie obudziło, instynkt, który od dawna zwalczam, który powoduję, że biję, do póki nie zdam sobie sprawy co zrobiłem. Podszedłem do niego i z kpiną w głosie powiedziałem

- Próbuj szczęścia, Fredro. Przyda ci się. - uśmiechnąłem się a moje oczy się rozjaśniły, było widać w nich blask, który mówił, żeby nie próbować się ze mną mierzyć. Zachwiałem się przez alkohol.

*Kurwa...*


Fredro mnie pchnął. Upadłem obok stolika, przy którym piliśmy a on zamachnął się pięścią. Byłem szybszy i zwinniejszy. Obróciłem nim tak, że teraz jak byłem nad nim i uderzyłem łokciem w jego policzek. Uśmiechnąłem się szyderczo i przybliżyłem twarz do jego, kiedy zakrywał policzek dłonią. Przytrzymywałem jego nogi w dźwigni a jego ręce przytrzymywałem moimi. 

- Mówiłem ci. Nie masz ze mną szans, jesteś za wolny. Dlatego potrzebujesz mnie w tej RODZINIE. - zaśmiałem się złowieszczo. W tej samej chwili poczułem czyjeś dłonie na moich plecach ciągnące mnie za koszulkę. Wylądowałem z szokiem wymalowanym na twarzy na podłodze tuż obok Fredra, nim spostrzegłem dostałem otwartą dłonią w twarz tak mocno, że odwróciłem głowę w drugą stronę i głośno jęknąłem z bólu. Za chwilę usłyszałem głośny plask i przeciągły jęk Fredra. Też dostał.

- Co wy tutaj, kurwa robicie?! To jest mój dom! Mój! I albo się uspokoicie albo wypieprzać stąd! Fredro wstań i pokaż to co masz nad okiem... - to była Selena. - Ryan, ja idę go opatrzyć a ty... ty lepiej się opanuj. -spojrzała na mnie surowo a ja odwróciłem wzrok. Nienawidziłem, kiedy tak się działo. To nie pierwszy raz. Fredro wstał i trzymał się za policzek. - Jak tyś to do cholery zrobił... - dało się usłyszeć mruczenie Seleny. 

- Fredro... - spojrzałem w jego kierunku i zatrzymałem się wzrokiem na jego policzku, było rozcięte i kapała z niego krew. Poczułem smutek, podszedłem czując, że znowu zawładnęło mną to COŚ. - Wybacz, stary... Przepraszam, to nie tak miało być. Znowu wszystko spieprzyłem. To wszystko moja wina. Spojrzałem mu w oczy i zamiast wściekłości, uderzenia w twarz zobaczyłem ten jego złośliwy uśmieszek. Mrugnąłem kilka razy szybko w przekonaniu, że tylko mi się to przywidziało. Stał cały czas szczerzący się do mnie wyzywając uśmiechem.

- Stary, byłoby gorzej z tobą gdyby Sel się nie wtrąciła... - zmierzył ją wzrokiem a ona uderzyła go w tył głowy.

- Wy byście się, idioci tutaj pozabijali i byłoby na mnie, gdyby do czegoś gorszego doszło. - Spojrzała na nas mrożącym wzrokiem. Była wściekła. Poczułem skurcz serca i przymrużyłem oczy. 

- Przepraszam. - powiedziałem szczerze słabym głosem nie patrząc jej w oczy. Jej ciemne oczy... Selena wzięła głęboki wdech i rozejrzała się po pokoju. Chłopcy siedzieli na kanapie cały czas zmrożeni tym co przed chwilą się stało, nie odzywali się. Fredra trzymała przy boku a Ryan stał obok niej. Odwróciła się szybko do Kels z przerażeniem w oczach i chciała już krzyknąć ale Kels ją wyprzedziła.

- Ashley i Demi... Gdzie one są?! - spojrzała na mnie a potem na chłopaków. Wszyscy spojrzeli po sobie.

- Z tego co pamiętam, Ashley poszła zapalić, a Demi poszła za nią... - powiedziałem. Selena porozumiewawczo kiwnęła głową.

- Dobra, idziemy do nich, a WY tutaj spokojnie, bo drugi raz nie mam zamiaru Was uspokajać. - Selena z Kels ruszyły w kierunku drzwi.

Selena prov.

Kiedy zbliżałyśmy się już do drzwi powiedziałam.

- Oby nic głupiego nie zrobiła... - zamyśliłam się przez chwilę, kiedy w dłoni trzymałam gałkę od drzwi. Kels stała za mną.

- Na pewno nic jej nie jest, pewnie się zagadały z Demi. - uśmiechnęła się chyba właściwie sama do siebie, bo ja właśnie zamarłam gdy otworzyłam drzwi a moim oczom ukazała się Ashley rozmawiająca z nikim innym jak... Justinem. Kels mnie szturchnęła w ramię ale nie zareagowałam, w głowie nagle pojawiło mi się milion pytań, zaprzeczeń... Chciałam się wycofać z powrotem do domu póki nas nie zauważyli, ale Kels krzyknęła mi do ucha.

- Sel! Co się z tobą dzieję?! - spojrzała przede mnie i natychmiast zamilkła. Przymknęła usta dłonią i przeklęła się. Ashley, Demi i Justin byli bardzo pochłonięci rozmową, wyglądało to jakby się kłócili ale Ash odwróciła się do nas przodem a Justin zwrócił się wzrokiem w naszą stronę, kiedy usłyszeli krzyk.

- Co do cho.... - powiedziała Demi i wtedy zobaczyła nas dwie w drzwiach.

_____________________________________________________________
 no to tak, kolejny rozdział mamy, wróciłyśmy do szkoły. Nie wiemy jak to będzie kiedy już dostaniemy prawidłowe plany lekcji, ale będziemy się starać, aby pozostał to jednak wtorek. Dziękujemy za wyświetlenia i PRAGNIEMY więcej obserwujących i komentarzy. Wiecie, komentarze są potrzebne autorom, aby się starali i tak dalej. :)
Do następnego!
~ Soczek ~ Poranek.

5 komentarzy:

  1. Świetne ale szkoda że tak mało jest tu o Justinie ale na serio bardzo dobra robota dziewczyno ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty, oby tak dalej ; ) / dodo

    OdpowiedzUsuń